Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Za zarządzanie kryzysowe w systemie DNS odpowiadają Brytyjczycy, Kanadyjczycy i… Chińczycy

Za zarządzanie kryzysowe w systemie DNS odpowiadają Brytyjczycy, Kanadyjczycy i… Chińczycy

ICANN ogłosił nową listę rejestrów „awaryjnych”. Przejmują one zarządzanie nad daną TLD, gdy jej rejestr znajdzie się w tarapatach. Wśród tzw. operatorów EBERO są podmioty z Kanady, Wielkiej Brytanii i Chin.

Pod koniec sierpnia ICANN poinformował o zawarciu kontraktów na usługi EBERO z trzema rejestrami: brytyjskim Nominetem, chińskim CNNIC i kanadyjskim CIRA. Ten ostatni zajął miejsce CORE – podmiotu zarejestrowanego w Szwajcarii. Umowy z dwoma pierwszymi zostały po prostu przedłużone. Brytyjczycy i Chińczycy pełnią funkcję operatorów EBERO od 2013 r. Poza dostawcami usługi zmieniły się również stawki. W nowym kontrakcie ICANN, który ponosi koszty obsługi EBERO, zapewnił sobie opłaty o 30 proc. niższe niż dotychczas.

EBERO to akronim, za którym kryje się określenie Emergency Back-End Registry Operators. Dotyczy ono świadczenia usług backendowych dla rejestrów, które znalazły się w kłopotach i nie są w stanie obsługiwać swojej TLD. Innymi słowy, operatorzy EBERO przejmują zarządzanie domeną, tak by abonenci nazw nie ucierpieli nadmiernie z powodu problemów rejestru. Nie prowadzą one jednak „reanimacji” końcówki. Zazwyczaj chodzi o ułatwienie abonentom migracji do innego rozszerzenia i powolne wygaszenie domeny tymczasowo podtrzymywanej przy życiu.

Operatorzy EBERO nie mają jednak – na szczęście – rąk pełnych roboty. Dotychczas tylko rejestr domeny .wed skorzystał z tej formy obsługi. Operator ślubnej końcówki zaprzestał działalności w 2017 r.

Tagi: , , , , , ,

Tutaj możesz komentować