Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Domena .org nie zostanie sprzedana. ICANN zablokował transakcję

Domena .org nie zostanie sprzedana. ICANN zablokował transakcję

Przedsięwzięcie, które miało „szansę” stać się największym przekrętem w historii rynku domen, nie dojdzie do skutku. ICANN, pod naciskiem władz Kalifornii, zablokował transakcję. Abonenci nazw z końcówką .org mogą spać spokojnie.

To już koniec domenowej telenoweli o posmaku aferalnym. ICANN zamieścił na swojej stronie oświadczenie, w którym poinformował, że „wstrzymuje zgodę na zmianę podmiotu kontrolującego Public Interest Registry” (PIR), czyli rejestr końcówki .org.

PIR jest własnością stowarzyszenia Internet Society, którego celem jest „dbanie o harmonijny rozwój internetu” oraz „w pewnym sensie” reprezentowanie „użytkowników internetu przed rządowymi agencjami odpowiedzialnymi za nadzór nad Internetem w poszczególnych krajach” (cytat za Wikipedią). Instytucja posiada również swój polski oddział, który działa pod nazwą ISOC Polska.

Harmonijny rozwój internetu został jednak zaburzony w kwietniu zeszłego roku, gdy ICANN zgodził się na zniesienie limitów cen rejestracji i przedłużenia nazw z końcówką .org. W efekcie PIR, główny „walor” w portfelu ISOC, uzyskał prawo do swobodnego kształtowania polityki cenowej. Co bardziej domyślni zapewne podejrzewali, jakie następstwa zwiastuje ten krok. Ale sprawa „rypła się” dopiero jesienią, gdy okazało się, że rejestr .org ma zostać przejęty przez fundusz Ethos Capital, z którym powiązany jest były dyrektor ICANN Fadi Chehade. Między innymi w taki sposób, że jest on abonentem domeny EthosCapital.org. Dziwnych koneksji jest zresztą więcej, o czym pisaliśmy w listopadowym artykule.

Od tego czasu – choć właściwie już od kwietnia – temat sprzedaży .org praktycznie nie schodził z nagłówków serwisów branżowych. Do debaty włączyli się nie tylko przedstawiciele branży domen, ale również instytucjonalni abonenci adresów .org, w szczególności organizacje pozarządowe, a w końcu prokurator generalny Kalifornii, któremu podlegają wszystkie non-govy zarejestrowane w tym stanie. W tym ICANN. To prawdopodobnie jego presja okazała się decydująca. Gdyby ICANN zignorował jego głos, musiałby liczyć z procesem sądowym. A to właśnie Korporacja Internetowa była języczkiem u wagi w tej batalii, ponieważ to ona miała ostatni głos w sprawie finalizacji transakcji.

Zgodnie z komunikatem opublikowanym na stronie ICANN.org rada nadzorcza ICANN, „po dogłębnej analizie problemu” uznała, że „odmowa zgody na przekazanie kontroli nad PIR z rąk Internet Society funduszowi Ethos Capital jest rozsądnym i właściwym posunięciem”. Wśród czynników, które przyczyniły się takiej decyzji ICANN wymienia m.in.

  • zmianę charakteru PIR z instytucji służącej interesowi publicznemu na podmiot, który służyłby wyłącznie interesom korporacyjnych interesariuszy,
  • konieczność podpisania kontraktu z podmiotem o zupełnie innym charakterze niż organizacja non-profit o jasno zdefiniowanej misji,
  • ICANN byłby zmuszony pełnić rolę pośrednika w sporach między społecznością abonentów .org a operatorem końcówki na warunkach, z którymi wcześniej nie miał do czynienia.

Oświadczenie opublikował również rejestr ISOC. Prezesa tej instytucji Andrew Sullivan stwierdza, że jest „oczywiście zawiedziony decyzją ICANN, ale usatysfakcjonowany, że w końcu zapadła”. Zdaniem Sullivana ICANN wyszedł poza swoje kompetencje, postępując jak regulator, którym nie jest. „To, co rozpoczęło się jako rutynowa operacja zmiany pośrednich władz nad rejestrem – przedsięwzięcie wielokrotnie zatwierdzane przez ICANN w sprawny sposób – poskutkowało miesiącami recenzji i analiz” – pisze prezes ISOC.

Głosy niezadowolenia dochodzą również z innych miejsc, niekoniecznie bezpośrednio związanych z planowaną transakcją. Jonathan Zuck dyrektor wykonawczy w Innovators Network Foundation zwraca uwagę, że wpływ na decyzję ICANN wywarty przez kalifornijskiego prokuratora generalnego stanowi ryzykowny precedens. W praktyce oznacza to, że ICANN ma „nowego szefa”. Nieformalnego, ale zdolnego oddziaływać na politykę organizacji zarządzającej internetwem. W podobnym tonie wypowiada się Michele Neylon na łamach InternetNews.me, przestrzegając przed ryzykiem lobbingu.

Pytanie tylko, czy nie jest to stawianie sprawy na głowie. Aktywność Fadiego Chehade i zdejmowanie limitów cenowych na rejestrację nazw z końcówką .org tuż przed sprzedażą rejestru noszą ewidentne znamiona konfliktu interesów. Zadaniem ICANN jest czuwanie nad stabilnością i harmonijnym rozwojem sieci. W przypadku zatwierdzenia sprzedaży liczba beneficjentów byłaby niewielka, a ich zyski ogromne. Tymczasem liczba poszkodowanych bardzo duża, nawet jeśli straty większości z nich nie byłyby znaczące.

Fakt, że prokurator generalny Kalifornii zdołał wpłynąć na decyzję ICANN wynika nie tylko z jego uprawnień i szczególnych mocy sprawczych. To efekt oburzenia społecznego, jakie wywołała planowana transakcja i nacisku rozmaitych grup społecznych, których urzędnik stał się reprezentantem. Fakt, że zdołał się przy tym wypromować politycznie, to już osobna historia.

Tagi: , , , , ,

Tutaj możesz komentować