Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


„Tajemnicza grupa” zachęcała do zamachów na amerykańskich polityków za pośrednictwem strony EnemiesOfThePeople.org

„Tajemnicza grupa” zachęcała do zamachów na amerykańskich polityków za pośrednictwem strony EnemiesOfThePeople.org

Pod adresem EnemiesOfThePeople.org pojawiła się strona, na której opublikowano personalia amerykańskich polityków rzekomo zamieszanych w fałszerstwa wyborcze. Wpisy miały zachęcać do przeprowadzania zamachów na urzędnikach. Sprawą zajęło się FBI.

Strona działała w internecie przez kilka dni, ale to wystarczyło, by wywołała sporo zamieszania. Pod domeną EnemiesOfThePeople.org opublikowane zostały profile polityków, zarówno z Partii Demokratycznej, jak i Republikańskiej, którzy – zdaniem autora lub autorów wpisów – przyczynili się do rzekomego sfałszowania wyborów prezydenckich, przez aktywne działanie lub „zaniechanie”.

Na stronie zamieszczono zdjęcia urzędników federalnych i stanowych wraz ze zdjęciami ich domów oraz danymi adresowymi. W rubryce obok pojawiły się notki opisujące „przewiny” polityków. Co istotne, na zdjęciach osób umieszczono znak celownika. To w połączeniu z danymi na temat miejsca zamieszkania, zarzutami stawianymi w notkach oraz nazwą domeny dość jednoznacznie sugerowało, że intencją twórców serwisu jest zachęcanie do zamachów na wymienione osoby.

Sprawę jako pierwszy nagłośnił serwis TheDailyBeast.com. Jak wynika z ustaleń ekspertów, strona powstała najprawdopodobniej 6 grudnia. Witryną szybko zainteresowało się FBI, jednak śledczy odmówili komentarza w tej sprawie. Po kilku dniach witryna zniknęła z sieci. W bazie whois nazwa domeny objęta jest szeregiem zakazów, co wskazuje na to, że została zawieszona na wniosek władz.

Joe Slowik, starszy analityk bezpieczeństwa w DomainTools, twierdzi, że adres EnemiesOfThePeople.org został zarejestrowany przez osoby posługujące się kontami e-mail powiązanymi z rosyjską wyszukiwarką Yandex. Również adresy IP serwerów, na których utrzymywana była strona, prowadziły do Rosji. Slowik podkreślił jednak, że publicznie dostępne informacje są niewystarczające, by przypisać winę zagranicznym sprawcom. Tym bardziej że ze skrzynki Yandex lub serwera hostowanego w Rosji może skorzystać każdy. Ekspert zaznaczył również, że strona może być elementem operacji wywiadowczej lub dezinformacyjnej, upozorowanej na działania o charakterze półamatorskim.

Praktyka upubliczniania w sieci danych pozwalających na identyfikację konkretnej osoby lub instytucji określana jest jako doxing lub doxxing (od terminu „dox”, będącego skrótem wyrazu „documents”). Zwykle kojarzona jest z haktywizmem lub wigilantyzmem internetowym (od ang. vigilante – samozwańczy stróż prawa).

Tagi: , , , , , , , ,

Tutaj możesz komentować