Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Próbował wyłudzić milion funtów od Snapchata. Skończyło się na przegranym arbitrażu

Próbował wyłudzić milion funtów od Snapchata. Skończyło się na przegranym arbitrażu

Brytyjski fotograf próbował „wyciągnąć” od Snapchata milion funtów za domenę Snapchats.co.uk. Nominet uznał, że abonent narusza zastrzeżony znak towarowy i nakazał przekazanie adresu właścicielowi aplikacji, koncernowi Snap Inc.

Muhibur Rahman, fotograf ze wschodniego Londynu, zarejestrował domenę Snapchats.co.uk i utworzył pod nią witrynę, pozorującą wizytówkę firmy fotograficznej. Udało mu się nawet dodać ją do Trustpilot, serwisu z recenzjami konsumenckimi.

W czerwcu 2019 r. doszło do nieuchronnego. Strona wpadła w oko prawnikom Snapchata, którzy zwrócili się do Rahmana z prośbą o zaprzestanie korzystania z adresu oraz dobrowolne przekazanie domeny. Fotograf oczywiście odmówił.

„Śledztwo” przeprowadzane przez Snapchata wykazało, że Rahman zamieszczał na swojej stronie cudze dokonania, co z kolei sugerowało, że strona jest przykrywką dla cybersquattingu. Taką hipotezę uwiarygadniał fakt, że fotograf zaproponował Snapchatowi odkupienie domeny za milion funtów.

Dodał też, że jeśli firma nie zaproponuje mu odpowiedniej rekompensaty za nazwę, nie zamknie on swojej działalności i… „będzie chciał, żeby Snapchat wstąpił na drogę sądową” przeciwko niemu.

Prawnicy Snapchata wybrali jednak inną drogę. Zwrócili się do Nominetu z wnioskiem o wszczęcie procedury Dispute Resolution Service (DRS), czyli brytyjskiej wersji arbitrażu. Powołali się przy tym na wszystkie posiadane przez siebie prawa do znaków towarowych z wyrazem „snapchat”.

Ciąg dalszy brzmi jak historia z komedii pomyłek. Rahman w odpowiedzi na oskarżenia udzielił jedynie krótkiego wyjaśnienia, w którym stwierdził, że nie używa już adresu Snapchats.co.uk, domena wygaśnie w ciągu kilku tygodni, a on nie zamierza jej odnawiać, ani nie chce mieć z nią więcej nic wspólnego.

Dodał też, że nie miał pojęcia o prawie autorskim i nie zdawał sobie sprawy z tego, że to „poważna sprawa”. W podsumowaniu stwierdził, że wydawało mu się, iż „może zmienić jedną literę w nazwie znanej marki i prowadzić działalność pod takim brandem, ale najwyraźniej nie może”.

Arbiter rozpatrujący sprawę uznał, że pierwotną motywacją oskarżonego była sprzedaż domeny w związku z jej wartością jako adresu nawiązującego do znanej marki i nakazał cesję nazwy na rzecz amerykańskiego koncernu. Z pełną treścią orzeczenia można zapoznać się TUTAJ.

To kolejny przypadek, który pokazuje, że cybersquatting się nie opłaca, a z dużymi markami lepiej nie zadzierać na gruncie prawa własności intelektualnej.

Tagi: , , , , , , ,

Tutaj możesz komentować