Australia chciała zakazać handlu domenami. Teraz oficjalnie na niego zezwoli
Australia była o krok od likwidacji rynku wtórnego domen. W myśl proponowanych przepisów domainarów posiadający ponad sto nazw, pozbawiano by całego portfolio. Zmiany udało się powstrzymać.
Pomysł wydawał się zbyt absurdalny, by mógł zostać wcielony w życie, jednak na absurd zakrawa sam fakt, że w ogóle trafił na „wokandę”. Propozycja zakazu rejestracji nazw z końcówką .au w celach inwestycyjnych znalazła się wśród rekomendacji Policy Review Panel (PRP) – ciała doradczego powołanego przez auDA, rejestr australijskiej ccTLD.
Likwidatorzy rynku domen
PRP został utworzony właśnie po to, by zająć się sprawą domainingu, który jest niezgodny z regulaminem auDA dotyczącym zasad użytkowania domen z końcówką .au. Jednak dotychczasowe przepisy nie były skutecznym straszakiem na inwestorów, którzy z łatwością je obchodzili. Kluczowe postanowienie regulaminu w tym zakresie głosi: „Abonent nie może rejestrować nazwy wyłącznie w celu jej odsprzedaży lub cesji na rzecz innego podmiotu”. Domainerzy parkowali więc domeny, a następnie argumentowali, że sprzedaż nie jest już wyłącznym celem rejestracji danego adresu.
Przepisy rekomendowane przez PRP usuwały tę lukę i uszczelniały regulamin. Poprawka zaproponowana przez panel brzmiała następująco:
„Abonent nie może zarejestrować nazwy w przypadku, gdy jego głównym celem jest jej a) odsprzedaż, b) cesja na rzecz innego podmiotu lub c) gromadzenie (warehousing)”.
Panel uzasadnił sugerowane zmiany twierdzeniem, że „rejestracja domen do celów odsprzedaży zwiększa koszty prowadzenia biznesu i ogranicza ich dostępność na rynku, a rejestracja domen do celu emisji reklam nie wnosi realnej wartości do internetowej przestrzeni nazw”.
W myśl proponowanych przepisów za domainerów mieliby być uznawani abonenci, którzy nakłaniali do sprzedaży nazw, oferowali nazwy na sprzedaż lub sprzedali więcej niż sześć domen w ciągu sześciu miesięcy. Abonent w przypadku stwierdzenia, że gromadzi domeny do celów inwestycyjnych, zostałby ich pozbawiany.
Co więcej, PRP postulował tryb postępowania radykalnie odbiegający od podstawowej zasady, na której opiera się prawodawstwo cywilizowanych krajów, czyli domniemania niewinności. To abonent miałby okazać „jasne i przekonujące dowody” , że dana domena nie została zarejestrowana w celach odsprzedaży. W przeciwnym razie zostałby uznany za domainera i straciłby adres. Domniemanie winy obowiązywałoby m.in. w przypadku osób posiadających ponad sto adresów.
Mówiąc krótko: PRP proponował wprowadzenie całkowitego i skutecznego zakazu domainingu, czyli de facto likwidacji wtórnego rynku domen
Niespodziewany zwrot akcji
Te nieszczęsne zapędy zostały jednak ucięte przez sam rejestr. auDA oceniła, że PRP nie dostarczył żadnych rozstrzygających dowodów, że tzw. warehousing, czyli gromadzenie domen m.in. do celów sprzedażowych, jest szkodliwą działalnością. Dodatkowo proponowane przepisy narzucały konieczność monitorowania abonentów i aktywnej walki z domainingiem, co zwiększałoby koszty zarówno po stronie rejestru, jak i abonentów. Ponadto postulowany zakaz uczyniłby domainerów „obywatelami drugiej kategorii” w stosunku do posiadaczy zarejestrowanych znaków towarowych, którzy zostaliby zwolnieni z większości zakazów proponowanych przez PRP. Co więcej, auDA zamierza zaktualizować regulamin w taki sposób, by jednoznacznie zezwolić na parkowanie i „monetyzację” domen.
Działania rejestru, które wydawały się stawiać domainerów pod murem, niespodziewanie obróciły się na ich korzyć. Najwyraźniej komitet powołany przez auDA przeholował z propozycjami do tego stopnia, że rejestr zdał sobie sprawę ze szkód, do jakich o mały włos się nie przyczynił – i postanowił zrekompensować abonentom swoje pochopne działania, sankcjonując domaining przez odpowiednie zmiany w regulaminie.
Tagi: .au, auDA, Australia, PRP, zakaz domainingu