Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Czy ONZ przejmie internet?

Czy ONZ przejmie internet?

W październiku amerykański rząd ma przekazać funkcje IANA, związane z zarządzaniem systemem DNS, organizacji ICANN. Sprawa budzi wiele kontrowersji, głównie w USA.  „Whistleblowerzy” biją na alarm, twierdząc, że kontrolę nad internetem przejmie ONZ.

Kilka dni temu w serwisie Wykop pojawił się tekst z „szokującym” nagłówkiem „ONZ przejmuje internet”. Autor notki straszy, że instytucja ta „zgodnie z zaleceniami globalistów zacznie regulować sieć i wprowadzać cenzurę”. Więcej na ten temat można przeczytać w serwisie PrisonPlanet.pl, do którego odsyła link z Wykopu. Wpis, jak większość wykopowych alarmów dotyczących postępów globalnego spisku, doczekał się sporego zainteresowania i żywiołowej dyskusji. Tyle tylko, że zawarte w nim tezy są, łagodnie mówiąc, nadto rozdmuchane.

Oczywiście nie da się wykluczyć, że w przyszłości internet, również w krajach uznawanych za demokratyczne, zostanie poddany daleko idącej cenzurze – w podobny sposób, jak nie da się wykluczyć przejęcia rządów nad ludzkością przez sztuczną inteligencję (co zresztą wcale nie jest nieprawdopodobne). Zanim jednak dojdzie do tego typu perturbacji, warto poświęcić nieco uwagi faktycznym okolicznościom „przejęcia internetu” – na razie przez ICANN.

„Przejęcie internetu”, w nieco ściślejszym ujęciu, oznacza transfer funkcji IANA przez rząd USA pod nadzór międzynarodowych interesariuszy. W tym kontekście mówi się również o globalizacji funkcji IANA. Czym są funkcje IANA? Ujmując rzecz najprościej, chodzi o zarządzanie systemem domen internetowych. W ogólnym zarysie listę zadań, które obejmują funkcje IANA, można zawrzeć w następujących punktach:
a) nadzór nad parametrami technicznymi protokołu internetowego,
b) zarządzanie strefą root systemu DNS,
c) przydzielanie internetowych zasobów numerycznych (m.in. adresów IP).
Od dwudziestu lat funkcje IANA wypełnia organizacja ICANN, która robi to na mocy kontraktu z NTIA (National Telecommunications and Information Administration), czyli Krajową Administracją Telekomunikacji i Informacji, podlegającą Departamentowi Handlu Stanów Zjednoczonych (DoC). Z początkiem października kontrakt ten wygasa, a funkcje IANA przejdą pod kontrolę ICANN. Albo i nie.

Planowi globalizacji funkcji IANA sprzeciwia się bowiem spora część republikanów zasiadających w amerykańskim Kongresie. Jako jeden z najbardziej zaciekłych oponentów tego rozwiązania dał się poznać senator Ted Cruz. Polityk twierdzi – zresztą zgodnie z poglądami wielu członków jego partii – że rezygnacja rządu USA z kontroli nad kluczowymi aspektami zarządzania internetem umożliwi krajom autorytarnym, takim jak Chiny, Rosja czy Iran, wprowadzanie swoich porządków w cyberprzestrzeni. Oczywiście bezpośrednie zagrożenie tego typu nie istnieje, jednak Cruz straszy, że administracja Obamy wydaje internet na pastwę „międzynarodowego ciała podobnego ONZ-owi”. Z tego poluzowania wpływów USA na działanie sieci mogą, zdaniem polityka, skorzystać rozmaitej maści dyktatorzy. Swoją drogą warto odnotować, że nawet polityk radykalnie przeciwny transferowi funkcji IANA nie mówi o przejęciu internetu przez ONZ, a jedynie przez luźną strukturę, przypominającą tę organizację.

Cruz nie jest jednak uznawany za wpływową osobistość i samodzielnie nie ma większych szans na zablokowanie transferu funkcji IANA. Jednak w walce o „ocalenie internetu” nie jest sam. Towarzyszy mu m.in. inny republikański senator John Thune, przewodniczący senackiej Komisji Handlowej. Thune, w odróżnieniu od Cruza, posiada w swoich rękach narzędzia prawne, które mogą uniemożliwić przejęcie „władzy nad siecią” przez ICANN – poprzez zablokowanie finansowania działań DoC związanych z transferem funkcji IANA. Taki scenariusz bynajmniej nie jest nierealny. Świadczy o tym fakt, że DoC wystosował do ICANN pismo, w którym ostrzega, że konieczne może być przedłużenie kontraktu – a więc utrzymanie kontroli nad funkcjami IANA przez amerykański rząd. Takiemu rozwiązaniu sprzyja większość republikanów, którzy mogą liczyć w tej kwestii na wsparcie Donalda Trumpa.

Zachowanie status quo być może byłoby korzystne dla USA, lecz niekoniecznie dla reszty świata. Wpływ dyktatorów na światową cyberprzestrzeń z sytuacji utraty kontroli nad funkcjami IANA przez NTIA jest raczej wątpliwy. Choćby z tego powodu, że ICANN to zabetonowana, zbiurokratyzowana instytucja, która słynie z nieprzejrzystych procedur oraz ignorowania opinii środowiska internetowego.

Wśród rzeczników globalizacji funkcji IANA są m.in. wielkie korporacje internetowe, takie jak Google, Facebook i Twitter. Ich przedstawiciele zwrócili się w liście otwartym do Kongresu, by ten przekazał kontrolę nad siecią w ręce międzynarodowej społeczności, argumentując, że takie rozwiązanie leży również w interesie gospodarczym oraz bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Czy tak faktycznie jest – trudno powiedzieć. Jednak proces globalizacji władzy nad internetem omawiamy jest od lat i forsowany z coraz większą determinacją przez różne podmioty, więc wydaje się, że prędzej czy później musi dojść do fundamentalnych zmian w tej materii. Wygaśnięcie i ewentualne nieprzedłużenie kontraktu z ICANN przez NTIA będzie dopiero ich początkiem.

Tagi: , , , , , ,

Tutaj możesz komentować