Inwestorzy wolą generyki – to jasne. Jednak klienci końcowi chętnie sięgają również po domeny brandowe: pozbawione konkretnego odniesienia, ale wpadające w ucho, atrakcyjne wizualnie oraz unikalne, w odróżnieniu od nazw ogólnych. O tym, dlaczego warto zainteresować się domenami „brandable”, rozmawiamy z Khalanem Bridgesem, Sales & Marketing Associate w firmie BrandBucket.com.

Na rynku domen szykują się rewolucyjne zmiany. Jedni czekają na nie z niecierpliwością, inni z niepokojem. Najwięcej do stracenia mają inwestorzy, którzy postawili na końcówkę .com – bo to ona cieszy się dziś najmocniejszą pozycją w skali światowej. Na większości rynków lokalnych dominują jednak domeny krajowe. Sprawdziliśmy, jak wygląda układ sił w segmencie ccTLD.

Zbliża się koniec roku – to dobra okazja do podsumowań. Po dwóch chudych latach na światowym rynku domen przyszedł czas na wyraźne odbicie. W 2013 r. doszło do kilku milionowych sprzedaży, które podniosły nastroje domainerów. Choć nie sposób przewidzieć, jak długo potrwa passa, to jedno jest pewne: nudno nie będzie. Do sieci zaczynają trafiać nowe końcówki, które „zweryfikują” wartość domen o utrwalonej pozycji.

Według Tomasza Banasika (agencja brandingowa nipo.pl) marka jest jednym z najważniejszych elementów sukcesu firmy, a brandy o ugruntowanej pozycji wycenia się na miliardy dolarów. Tomasz przyrównuje markę do nazwiska, którym posługujemy się całe życie. Według niego brand to nasze "dane osobowe" - tyle tylko, że na potrzeby biznesowe.

Operatorzy nowych domen mają przed sobą gigantyczne wyzwanie. „Koncesja” na końcówkę to najwyżej ćwierć sukcesu. Prawdziwym problemem jest dotarcie z ofertą do klientów i „odzyskanie” 185 tys. dolarów wydanych na wniosek do ICANN. Jednak i z tą trudnością można się uporać – na przykład tworząc... ruch społeczny.

Nowe domeny wchodzą na rynek powoli i z dużym opóźnieniem. Mimo to budzą sporo emocji. Ich innowacyjność nie tylko bowiem zmieni sposób nawigacji w internecie, ale może również wpłynąć na układ sił na rynku wtórnym. W jaki sposób? Do swoich racji w tej kwestii próbują nas przekonać dwaj najbardziej znani inwestorzy domenowi na świecie: Rick Schwartz i Frank Schilling.

Branża SEO ma trudne życie. W praktyce zdana jest na łaskę Google. „Wyszukiwarka nr 1” dysponuje coraz lepszymi algorytmami, które coraz trudniej wykiwać za pomocą pozycjonerskich sztuczek. O polityce Google, optymalizacji stron i marketingu w internecie rozmawiamy z Razvanem Gavrilasem z CognitiveSEO.com

Choć Unia Europejska zmaga się z kryzysem, to przypisana jej domena internetowa ma się całkiem nieźle. W sumie zarejestrowanych jest już ponad 3,7 miliona nazw z końcówką .eu, z czego ponad 230 tys. w samej tylko Polsce. To więcej niż liczba zarejestrowanych przez nas adresów z rozszerzeniem .com

Według Macieja Kurka z grupy Adweb, 2BE.PL, nowe domeny nie wpłyną na gwałtowny spadek cen nazw ze "starymi" końcówkami na rynku wtórnym. Powód? Przede wszystkim potrzebują czasu na to, aby zdobyć popularność, a stare przyzwyczajenia są trudne do zmiany. Maciej uważa także, że jeśli rejestratorzy ustalą zbyt wysoką cenę rejestracji nowych domen to i na rynku pierwotnym proces "adaptacji" nowych końcówek może napotkać na spore problemy.

Jacek Szlak, redaktor naczelny portalu „Marketing przy Kawie”, http://marketing-news.pl, uważa, że nie ma najlepszej, uniwersalnej drogi promocji. Chcąc dotrzeć z naszą ofertą do potencjalnych klientów powinniśmy raczej eksperymentować, analizować i wdrażać różne kombinacje różnorakich sposobów promocji. Dzięki temu powinno nam się udać stworzyć "mieszankę", która pozwoli dotrzeć do określonej, pożądanej grupy docelowej.