Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Udziały w NNR.com sprzedane na pniu. Powstaje nowy rynek w branży domen?

Udziały w NNR.com sprzedane na pniu. Powstaje nowy rynek w branży domen?

Własność cząstkowa – to pojęcie, o którym możemy słyszeć coraz częściej. Aaron Meystedt zaoferował 300 udziałów w domenie NNR.com. Wszystkie rozeszły się w ciągu kilku godzin.

Czy można być właścicielem „części” domeny? Pomysł wydaje się technicznie niewykonalny, a przynajmniej bardzo trudny w realizacji. Jednak w branży ta koncepcja przewija się od lat w formie luźnych dywagacji na forach i blogach. Nic dziwnego – możliwość zakupu lub sprzedaży cząstkowej własności domeny niesie ze sobą wiele korzyści.

Po co komu cząstkowy udział w domenie?

Wymieńmy kilka najważniejszych:
1) obniża próg wejścia na rynek domen
2) umożliwia inwestycje w domeny premium nawet osobom z niskim budżetem
3) pozwala na zabezpieczenie płynności domainerom zmagającym się z trudnościami finansowymi
4) pozwala na zachowanie długoterminowego charakteru inwestycji, nawet w obliczu presji finansowej,
5) umożliwia działalność nowym podmiotom rynkowym, zajmującym się handlem udziałami w domenach lub rozszerzenie oferty aktualnie działających firm,
6) stymuluje rozwój rynku domen przez aktywizację inwestorów oraz zwiększenie zainteresowania jego aktywami wśród przedstawicieli innych branż lub osób postronnych.

Koncepcja cząstkowego udziału w domenach nabrała realnych kształtów na fali popularyzacji technologii blockchain. Umożliwia ona przyznanie praw własności w określonych „rozmiarach” w sposób jednoznaczny, łatwy do zweryfikowania i całkowicie bezpieczny – bo zapisów na blockchainie nie można sfałszować lub anulować. To wciąż jednak pieśń przyszłości, choć prawdopodobnie niedalekiej. Do realizacji tego celu niezbędne jest napisanie odpowiednich smart contractów i stworzenie oferty w wariancie przyjaznym dla użytkownika nieobeznanego z „kuchnią” blockchaina.

Inwestor z dorobkiem

Jednak udziały w domenach można sprzedawać również niezależnie od blockchaina. Taką drogę wybrał Aron Meystedt, były dyrektor działu domen w domu aukcyjnym Heritage Auctions oraz inwestor znany z przeprowadzenia wielu siedmiocyfrowych transakcji. Na początku grudnia domainer złożył ofertę sprzedaży 300 udziałów w trzyliterówce NNR.com. Ich łączną wartość wycenił na 30 tys. dolarów, co oznacza, że za pojedynczy udział trzeba było zapłacić 100 dolarów. Stosunkowo niewiele jak na adres o potencjalnie sześciocyfrowej wartości. Baza Namebio wymienia 18 nazw LLL sprzedanych za co najmniej milion dolarów, jednak część z nich to keywordy. NNR.com zawiera jednak popularne litery, więc szansa, że zmieni abonenta za kwotę powyżej pół miliona USD jest spora. Słowem, inwestycja wydaje się opłacalna. Każdy z udziałowców ma szansę osiągnąć zysk o wartości kilkanaście razy wyższej od wkładu.

Gwarancję udanej inwestycji stanowi dorobek Meystedta. Wśród swoich najważniejszych transakcji inwestor wymienia następujące sprzedaże: XF.com, OC.com, NL.com, LK.com, QR.com, HY.com, SZ.com, XZ.com, Black.com, Quick.com, Cute.com, Digital.com, DEC.com, Classic.com, Luxe.com, MutualFunds.com. Meystedt nagłośnił ofertę w wątku na łamach NamePros. Wyjaśnił w nim m.in., że sprzedaż nazwy będzie się odbywała w trybie głosowania. Udziałowcy będą odpowiadali „tak” lub „nie” na napływające oferty, a „organizator” podliczy wyniki i zastosuje się do demokratycznego werdyktu. Liczba głosów zależy od liczby posiadanych udziałów, które można odsprzedawać lub dokupywać (o ile znajdą się chętni do ich sprzedania). Maksymalna prowizja od wartości sprzedaży wynosi 10 proc. Transakcje będą realizowane za pośrednictwem platformy, która właśnie powstaje.

Nazwy premium w domenie .com dla każdego

Meystedt podkreśla, że udziały nie mają charakteru papierów wartościowych. Jak twierdzi, przez rok pracował nad satysfakcjonującym rozwiązaniem z grupą prawników. Status papierów wartościowych oznaczałby konieczność nadzoru ze strony SEC i wiązałby się z bizantyjską biurokracją. „Znaleźliśmy sposób, by sprawić, że ta oferta wymyka się przepisom regulującym obrót papierami wartościowymi, co jest gigantycznym osiągnięciem. Oznacza to możliwość handlu w trybie 24/7, peer-to-peer, bez ograniczeń” – pisze Meystedt.

Jeśli projekt Meystedta wypali, może to oznaczać małą (a może i dużą?) rewolucję w branży domen. Popularyzacja rozwiązań blockchainowych może dostarczyć dodatkowego bodźca dla rozwoju rozwiązań z zakresu własności cząstkowej na rynku domen. Wówczas nawet początkujący domainerzy znad Wisły mogliby zapewnić sobie udziały w adresach premium z końcówką .com. To wizja, która działa na wyobraźnię.

Do rozwiązania jest jednak kilka zagadnień o charakterze prawnym. Pojawiają się pytania o kwestie związane z arbitrażem lub nawet odpowiedzialnością karną za niewłaściwe wykorzystanie domeny, następstwa podatkowe, formę zabezpieczenia udziałów (uwzględniając fakt, że nazwa przypisana jest do jednego abonenta), kwestię odpowiedzialności za realizację transakcji itp.

Tagi: , , ,

Tutaj możesz komentować