Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Unia chce zmusić Google do płacenia za treści wydawców. Stracą wszyscy – oprócz prawników

Unia chce zmusić Google do płacenia za treści wydawców. Stracą wszyscy – oprócz prawników

Po klęsce pomysłu „otaksowania” Google na rzecz wydawców w Hiszpanii i Niemczech Komisja Europejska zamierza wprowadzić „rozwiązanie totalne”. Eurokraci chcą, by serwisy publikujące fragmenty cudzych treści wraz z linkami do źródeł, takie jak Google News, płaciły za te treści ich właścicielom.

W 2014 r. władze Hiszpanii orzekły, że koncern z Mountain View powinien płacić tamtejszym wydawcom za publikację fragmentów ich tekstów w serwisie Google News (ściślej rzecz biorąc: chodziło o umożliwienie dochodzenia należności z tytułu takiej publikacji przez serwisy, ale w praktyce zmiana prawa była wymierzona w Google). Mimo że fragmenty te były linkowały do źródeł i zapewniały serwisom znaczącą ilość wejść – co przekładało się m.in. na wyższe zyski z reklam. Google wybrnął z opałów w prosty sposób – zamykając serwis Google News na terenie Hiszpanii. Podobny scenariusz miał miejsce w Niemczech.

Okazało się, że inicjatywa hiszpańskich i niemieckich władz była tylko zwiastunem zmian, które mają dotknąć całą Unię Europejską. Obecnie projekt „otaksowania” serwisów agregujących treści opracowuje Komisja Europejska. Na jego wdrożeniu stracą prawdopodobnie wszyscy – a w szczególności konsumenci treści. Zyskają przede wszystkim prawnicy, którzy będą występować w imieniu posiadaczy praw do własności intelektualnej i oceniać, czy dana publikacja nie narusza takich praw.

„Przepisy przygotowywane przez Komisję Europejską doprowadzą do tego, że internet stanie się miejscem, w którym każda treść będzie musiała zostać zweryfikowana przez prawników przed jej publikacją online” – czytamy w poście na blogu Google, stanowiącym odpowiedź koncernu na plany eurokratów.

Oczywiście nie chodzi tu o stawanie po stronie Google, który jest zawodnikiem wagi ciężkiej i z pewnością poradzi sobie ze szkodliwymi rozwiązaniami prawnymi. Podobne koszty będą prawdopodobnie musieli ponieść również inni giganci rynku internetowego, m.in. Facebook czy Twitter – ale można się spodziewać, że również oni wyjdą z opałów obronną ręką. W gorszej sytuacji znajdą się  mniejsze serwisy, które zamieszczają fragmenty cudzych treści lub powołują się na zewnętrzne źródła, cytując ich fragmenty, i mogą być zmuszone na mocy nowych przepisów do płacenia wydawcom – w praktyce za to, że ich promują.

Unijne rozwiązania mogą okazać się szkodliwe również dla internautów, czyli klientów końcowych tego ekosystemu. Wątpliwe, by w ten czy inny sposób nie odbiło się to na ich kieszeni. Niewykluczone, że nowe przepisy po prostu wzmogą tendencję do egzekwowania płatności za konsumpcję treści przez wydawców, którzy stracą ruch — mogą np. poskutkować migracją wielu witryn za paywalle.

Na rozwój biznesu, poza prawnikami, mogą natomiast liczyć firmy zajmujące się tworzeniem software’u identyfikującego content i weryfikującego treści (tekstowe, graficzne, wideo) pod kątem ewentualnych naruszeń własności intelektualnej. Restrykcje obejmą bowiem nie tylko materiały tekstowe, ale również audiowizualne – co może znacznie „przetrzebić” z dostępnych filmów serwis YouTube (a może realny jest taki scenariusz: YouTube wprowadza podział na treści płatne i darmowe?).

Wprawdzie wielu większych wydawców wspiera działania Komisji Europejskiej, ale wydaje się, że jest to postępowanie krótkowzroczne. Internauci zbytnio przywykli do bezpłatnego dostępu do treści, by teraz godzili się na płatności za lekturę tekstów czy odtwarzanie nagrań.

Trudno przewidzieć, jaki będzie finał eurokratycznych planów, ale można podejrzewać, że lobby copyrightowe w końcu dopnie swego. Między innymi dzięki rozwojowi technologii, umożliwiającej  identyfikowanie i lokalizowanie publikowanych treści oraz skuteczne ich usuwanie z serwisów naruszających – faktycznie lub rzekomo – prawa autorskie.

Pewne światło na możliwy rozwój wydarzeń rzuca również inna technologia, niezwiązana bezpośrednio z tematem copyrightu: kryptowaluty. Umożliwiają one błyskawiczne mikropłatności realizowane w trybie M2M (machine-2-machine), które mogłyby stanowić rozwiązanie techniczne problemu drobnych płatności za konsumowane treści. Pytanie tylko, czy takie rozwiązanie, jeśli zostanie wdrożone na szerszą skalę, będzie satysfakcjonujące dla internautów?

Tagi: , , , ,

Tutaj możesz komentować