Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Jak zarabiać na nowych domenach?

Jak zarabiać na nowych domenach?

Co prawda dysputy na ten temat wciąż trwają, są jednak tacy, którzy na nowych domenach już robią milionowe biznesy. Niestety, jak na razie, wśród tych szczęśliwców nie ma domainerów.

W grudniu pisaliśmy o bajońskich sumach, które spływają na konto ICANN z tytułu opłat aplikacyjnych wnoszonych przez podmioty starające się o końcówki programie nTLD. Dodajmy dla jasności: opłata naliczana jest nie od rejestru, a od każdej domeny, o prawo do której rejestr wnioskuje. Jeśli skromne 185 tys. dolarów „wpisowego” pomnożyć przez 1930 zgłoszeń, które napłynęły do Korporacji Internetowej, otrzymamy dość zawrotną kwotę w wysokości 357 milionów dolarów. W dodatku to nie koniec wpływów ICANN z tytułu nTLD – dodatkowym źródłem pieniędzy są licytacje nowych domen organizowane przez tę instytucję. Jednak tym razem to nie na ICANN chcieliśmy zwrócić uwagę jako głównego beneficjenta programu nowych domen. Wszak jest to organizacja non-profit i, teoretycznie, nie może tej góry pieniędzy wydać na szampana i homary.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku rejestrów. Szczególnie tych dużych i zasobnych w gotówkę, które mają jej na tyle, by móc swobodnie konkurować z równymi sobie o najlepsze końcówki. Przykładowo, niedawno internet obiegła wieść o sprzedaży rozszerzenia .blog za, bagatelka, kilkanaście milionów dolarów. Domenę przygarnęła firma z Panamy, Primer Nivel, powiązana z rejestrem CCI REG, zarządzającym końcówką .co. Podobną kwotę za domenę .store miała wyłożyć firma Radix. Ile dokładnie zapłacono za rozszerzenia – tego nie wiadomo. Skąd zatem wiadomo, że było to kilkanaście milionów dolarów? Z danych na temat dochodów firmy Minds + Machines.

Na programie nowych domen najbardziej obłowią się rejetratorzy, którzy potrafią umiejętnie grać na aukcjach nTLD.

Ten operator nTLD, należącu do koncernu Top Level Domains Holdings, ogłosił niedawno, że powiększył swoje zasoby finansowe o 3,4 miliona dolarów. Spółka wygrała na licytacji domenę .dds, a zarazem wycofała wnioski o przyznanie końcówek .blog i .store. Nie wiadomo, ile zapłaciła za .dds, ani ile zarobiła na rezygnacji ze starań o wymienione TLD. Wiadomo jednak, że łączna liczba kandydatur do zarządzania domenami .blog i .store wynosiła 14. Firma M+M „obstawiała” dwie z nich, ponieważ starała się o obie końcówki. Załóżmy na chwilę, że M+M nie kupiła .dds, zaś 3,4 miliony dolarów to kwota nie uwzględniająca zakupu tej domeny, a jedynie rekompensata za wycofanie swoich aplikacji o domeny .store i .blog. Ponieważ wszyscy konkurenci otrzymują identyczną rekompensatę od zwycięzcy licytacji, kwotę 3,4 miliona zarobioną przez M+M należy pomnożyć przez siedem. Daje to sumę w wysokości 23,8 miliona dolarów. Co najmniej tyle kosztowały obie końcówki ich obecnych operatorów. Faktycznie jednak kwota musiała być wyższa.

Stawka 3,4 miliona dolarów nie uwzględnia bowiem ceny zapłaconej przez M+M za domenę .dds. Andrew Alleman z DomainNameWire.com wycenił ją na ok. 2 miliony dolarów. To bezpieczny szacunek, zważywszy na to, że na poprzednich aukcjach prywatnych końcówki osiągały ceny nawet powyżej 5 milionów dolarów. .dds nie jest oczywiście przypadkową trójliterówką, ale popularnym skrótem odnoszącym się do branży dentystycznej, który należy rozszyfrować jako doctor of dental sugery. Jeśli zatem ujawniony przez M+M dochód wyniósł 3,4 miliony dolarów po odjęciu wydatku na .dds, wygraną w licytacji z Google, to tę kwotę należy uzupełnić o koszt trójliterówki zakupionej przez M+M. Opierając się na kalkulacji Allemana, otrzymamy sumę 5,4 miliona dolarów. Ponownie pomnóżmy ją przez siedem. Wynik to 37,8 miliona dolarów. Zapewne rozbieżność między kwotami zapłaconymi za .blog i .store nie była zbyt duża, można zatem przyjąć, że każda z nich kosztowała między 10 a 20 milionów dolarów.

Obecnie na rynku znajduje się niewiele ponad 500 nowych domen. W kolejce czeka jeszcze grubo ponad tysiąc kolejnych końcówek. Kwoty osiągane przez nTLD na aukcjach wyraźnie rosną. Być może na programie nowych domen w krótkim terminie najlepiej wyjdą firmy, które dobrze „obstawiły” końcówki głównie z myślą o tym, by podbijać stawki na licytacjach i zarabiać na wycofywaniu aplikacji. Skoro spółka M+M zarobiła 3,4 miliona dolarów na szybkiej „operacji aukcyjnej”, która w praktyce polegała na rezygnacji z prawa do zarządzania – w bilansie arytmetycznym – raptem jedną końcówką („odpuściła” dwie, ale jedną wylicytowała), to można sądzić, że co sprytniejsze rejestry mają przed sobą świetlane perspektywy zarobkowe, sięgające dziesiątek milionów dolarów. Domainerzy niestety będą musieli zadowolić się zyskami co najmniej o jeden rząd mniejszymi i poczekać na nie odrobinę dłużej.

Tagi: , , , , , , ,

Tutaj możesz komentować