Wpływ wykorzystania domeny na wartość nazw pokrewnych
Na wartość domeny wpływa wiele czynników. Jednym z nich jest sposób wykorzystania domen podobnych do tej, która stanowi przedmiot naszego zainteresowania. To równocześnie jedno z kryteriów oceny opłacalności domenowej inwestycji.
Rejestrując domenę w celach inwestycyjnych, z reguły opieramy się na indywidualnej ocenie jej wartości. Często działamy pod wpływem chwili lub pobieżnej analizy opartej o kilka podstawowych czynników. Wielu domainerów nie stosuje sformalizowanych kryteriów ewaluacji, a jedynie polega na luźnym zestawie przeświadczeń i „odczuć” na temat atrakcyjności nazwy lub wartości branży, do której nazwa się odnosi. To zrozumiałe – profesjonalna i gruntowna analiza wartości domeny wymaga czasu i skupienia. Ryzyko finansowe związane z chybioną rejestracją wydaje się niewielkie, zatem rzadko podejmujemy wysiłek fachowej oceny adresu www. Sytuacja nieco się zmienia w razie konieczności przedłużenia nazwy lub jej zakupu na rynku wtórnym za sumę znacznie przewyższającą koszt rejestracji.
Jednak również w tych przypadkach sformalizowana analiza wielokryterialna stanowi rzadkość. Takie rozwiązania stosują zwykle wyspecjalizowani domainerzy na zlecenie swoich klientów, jednak inwestorzy działający na własny rachunek zazwyczaj nie mają czasu na „rozdzielanie włosa na czworo”. Z drugiej strony, przy utrzymywaniu dużego portfolio nazw, przynajmniej podstawowa analityka wydaje się niezbędna w celu zabezpieczenia swoich aktywów. Nierozważne zakupy mogą obrosnąć kosztami w kolejnych okresach rozliczeniowych, co z kolei może wymusić pospieszną redukcję portfela. A to już niebezpieczna sytuacja, która może zaowocować przypadkową utratą cennych domen (decyzją o ich nieprzedłużeniu podjętą w pośpiechu i nieuwadze) lub wyprzedażą nazw za ułamek ich wartości w celu ratowania pozostałych domen. Wówczas zmobilizowanie się do oceny potencjału adresów okaże się nieuniknione.
Jak zatem uporać się z potrzebą ewaluacji domen mimo braku czasu oraz profesjonalnej metodologii? Odpowiedzi na to pytanie może być zapewne co najmniej kilka. Jednak w każdym wypadku będzie chodziło o pewnego rodzaju półśrodek – sposób pozwalający na względnie trafne ustalenie rzędu wartości nazwy. Nie zastąpi on kompleksowej analizy domeny, ale pozwoli na zminimalizowanie ryzyka „niewypału” – inwestycji, która nie zainteresuje żadnego klienta końcowego lub pośrednika, nie przyniesie dochodu, a domainera narazi na straty związane z kosztem utrzymania nazwy.
Spośród możliwych metod ustalania wartości czy – szerzej – sensowności inwestycji jedna wydaje się szczególnie godna uwagi. Chodzi o zbadanie sposobu i jakości wykorzystania domen pokrewnych. Domeny generyczne i innego typu nazwy o wysokiej wartości stanowią swoisty punkt odniesienia dla oceny wartości nazw podobnych do nich lub pochodnych. Sposób wykorzystania danej domeny premium (lub o zbliżonej wartości) oraz jej podstawowych modyfikacji rzutuje na potencjał całej „rodziny” adresów pokrewnych. Jeśli dana nazwa zarówno w wariancie premium, jak i wersjach podobnych, „obciążonych” dodatkowymi określeniami czy cząstkami słowotwórczymi lub w gorszych rozszerzeniach, wykorzystywana jest biznesowo bądź osiąga wysokie ceny na rynku wtórnym, stanowi to przesłankę do przypisania ponadprzeciętnej wartości innym jej wersjom – dostępnym do rejestracji lub zakupu na rynku wtórnym. Jeśli natomiast dana nazwa posiada ograniczone wykorzystanie biznesowe i jej rozpoznawalność wynika jedynie z użytkowania jej przez jedną firmę lub w ogóle nie jest promowana, wówczas inwestowanie w nazwy pokrewne może być nieopłacalne.
Choć powyższy może ocierać się o oczywistość, to jednak warto podkreślić dwie istotne korzyści, jakie wynikają z proponowanego rozwiązania.
1. Opisany sposób zgrubnej ewaluacji nazw pozwala na stosunkowo szybkie ustalenie wartości adresów odnoszących się do branż lub innych dziedzin, o których nie mamy pojęcia. Zamiast poświęcać czas na analizowanie specyfiki obszaru odniesienia, sprawdzamy wykorzystanie adresów pokrewnych, posługując się np. listą popularnych „ozdobników” domenowych. Jeśli pospieszna analiza zdaje się potwierdzać wartość i potencjał danej dziedziny, decyzja o rejestracji nazwy pokrewnej prawdopodobnie będzie miała sens. (Trzeba oczywiście zachować umiar w stosowanych przekształceniach, np. nie używać przedrostków i przyrostków łącznie.)
2. Stosując powyższą metodę ewaluacji poruszamy się w stosunkowo bezpiecznym obszarze nazw generycznych lub ich pochodnych. Z prostego powodu – domeny generyczne posiadają najwięcej wariantów, a więc umożliwiają tworzenie „rodzin” nazw, czyli nazw pokrewnych. Generyczna podstawa zazwyczaj jest podatna na rozmaite modyfikacje – dodawanie prefiksów, sufiksów, określeń uzupełniających (np. przymiotników i przysłówków). W przypadku nazw brandowych nieposiadających sprecyzowanego znaczenia lub jedynie się o nie „ocierających” tego typu zniekształcenia lub urozmaicenia są często niemożliwe albo możliwość ich zastosowania jest bardzo ograniczona. O ile nazwie generycznej można dodać brandowy „szlif” za pomocą ciekawego dodatku do rozpoznawalnej podstawy, o tyle w przypadku asemantycznych nazw brandowych trudno mówić o jakiejkolwiek podstawie znaczeniowej – każda modyfikacja niemal w zupełności zmienia tego typu domenę. (Oczywiście istnieją też przypadki sytuujące się w „szarej strefie” między generykiem a pozbawionym znaczenia brandem w rodzaju „Google”.)
Dobrej analogii do opisanej koncepcji wpływu wykorzystania domeny na wartość nazw pokrewnych dostarcza faktyczny wpływ wykorzystania TLD na wartość tej TLD, mierzonej wartością adresów w danym rozszerzeniu. Domeny o dużym stopniu wykorzystania biznesowego, jak .eu, .co czy .me, choć są obecne na rynku krócej od wielu starych „generyków”, w rodzaju .biz czy .info, osiągają znacznie wyższe ceny sprzedaży.
Tagi: sprzedaże, wycena domen