Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Kto chce kupić twoją domenę?

Kto chce kupić twoją domenę?

Wraz z rozwojem gospodarki internetowej rośnie liczba osób i firm skłonnych do nabywania domen na rynku wtórnym. Jakiego typu klienci zainteresowani są zakupem adresów www od inwestorów?

Klienci zainteresowani kupnem domen na rynku wtórnym to bardzo zróżnicowana grupa. Domainerzy często zastanawiają się, czy należy stosować odmienne stawki w zależności od typu kontrahenta. Do pewnego stopnia to kwestia zasad, a w dużej mierze indywidualnych strategii sprzedażowych. Brak sztywnych cen i dostosowywanie stawek do odbiorców może zaowocować niespodziewanie dużym zyskiem albo okazać się pułapką. Pierwszy przypadek może mieć miejsce, gdy okaże się, że mamy do czynienia z zasobnym (np. korporacyjnym) klientem, zdeterminowanym do zakupu niemal za wszelką cenę. Drugi, gdy podnieśliśmy poprzeczkę cenową nieco za wysoko i kontrahent rezygnuje z zakupu – a my tracimy szansę na dobrą sprzedaż.

Niekiedy jednak cenową „elastyczność” narzuca sama domena. Po prostu wartość niektórych nazw jest trudna do oszacowania. Szczególna potrzeba lub upodobanie danego klienta może sprawić, że konkretny adres przyniesie duży zysk, ale z drugiej strony taka sytuacja może nigdy nie nadejść. Kto nie chce żyć oczekiwaniami i woli zdecydować się na transakcję z mniejszym klientem, zwykle musi przystać na niższe oferty.

Czasem sama świadomość, że kontrahentem jest mała firma, wpływa na obniżenie oczekiwań cenowych. I odwrotnie – gdy wiemy, że domeną interesuje się duży podmiot, nasz apetyt rośnie. To, na ile poprzeczka cenowa powinna być ruchoma, zależy od osobistych oczekiwań, doświadczenia z daną domeną (np. liczby i wartości dotychczasowych ofert), jakości negocjacji, a także bieżących okoliczności finansowych sprzedającego. Również przeznaczenie adresu może posłużyć jako argument – np. wartościowe przedsięwzięcie może zachęcić domainera do obniżenia kwoty sprzedaży. Trzeba jednak pamiętać, że klienci końcowi lubią fantazjować na temat swojej tożsamości, a także ograniczonego budżetu, by zbić stawki żądane przez inwestorów. Tym bardziej inwestorzy powinni mieć świadomość, z kim mogą mieć do czynienia podczas transakcji domenowych. Żeby lepiej nakreślić bazę kontrahentów inwestorów domenowych, wyróżniliśmy 10 grup klientów, którzy dokonują zakupów na wtórnym rynku adresów internetowych.

1. Korporacje

Zazwyczaj najlepsi klienci. Międzynarodowe koncerny dysponują zwykle pokaźnymi budżetami na marketing – a najczęściej w tej kategorii sytuują się wydatki na zakupy domenowe. Wystarczy wspomnieć dwie owiane legendą transakcje zrealizowane na polskim rynku: sprzedaż domen Play.pl i Orange.pl. Za tę pierwszą zapłacono sumę, która do dziś nie została ujawniona, ale według przecieków mogła wynieść od dwóch do nawet kilkunastu milionów złotych. Z kolei za drugą z wymienionych nazw koncern Orange zapłacił 150 tys. euro. Oczywiście również korporacje lubią oszczędzać i potrafią polować na domeny metodami „partyzanckimi”, np. „na studenta”. Jeśli jednak dużemu koncernowi naprawdę zależy na zakupie danej nazwy, z pewnością zdoła na nią wysupłać znaczącą kwotę – choć niekoniecznie odpowiadającą oczekiwaniom domainera.

2. Firmy MŚP

Na Zachodzie to również solidna grupa klientów. W Polsce już nie jest tak różowo. O tym, czy transakcja będzie udana, decyduje m.in. specyfika branży reprezentowanej przez kontrahenta. Małe spółki działające w dochodowym biznesie są w stanie zapłacić cztero- czy pięciocyfrowe kwoty za dobrą nazwę. Jednak firmy z mniej nowoczesnych sektorów, szczególnie takie, które nie są na bieżąco z trendami w e-biznesie, często wzdragają się na myśl o „wyłożeniu” nawet średniej wielkości sum za dobre domeny. Wiele zależy od nastawienia konkretnego klienta, jego możliwości finansowych, a także jego wiedzy na temat brandingu, marketingu i domainingu.

3. Startupy

Startupy, które znalazły zasobnego inwestora, również będą w stanie zapłacić przyzwoitą kwotę za domenę. Tak przynajmniej bywa za granicą – w Polsce jest z tym nieco gorzej. Początkujące firmy najczęściej oszczędzają na wydatkach, które uważają za mniej priorytetowe. Zamiast kupować nazwy na rynku wtórnym, wolą same popracować nad chwytliwym brandem, korzystając np. z domainhackowych możliwości końcówek ccTLD, takich jak .me, .ly, .it czy .co.

4. Brandy

Pod tę kategorię podpada wiele podmiotów, również wyżej wymienione. Ale w tym przypadku chodzi o zamiary kontrahenta i cel zakupu, mianowicie: ochronę brandu. Firmy świadome znaczenia wizerunku w internecie zabezpieczają swoje nazwy w rozmaitych wariantach – zarówno na drugim poziomie (np. literówki, nazwy z sufiksami itp.), jaki w alternatywnych rozszerzeniach. Takie działania podejmują przede wszystkim korporacje, ale również mniejsze firmy dbające o prestiż i starannie budujące swoj wizerunek w sieci.

5. Brokerzy

To zazwyczaj domainerzy lub byli domainerzy, którzy pośredniczą w transakcjach między inwestorami a klientami końcowymi. Posiadają rozległe sieci kontaktów, znają wartość domen i potrafią negocjować ceny. Zwykle zarabiają na prowizji od wartości sprzedaży, ale mają przed sobą trudne zadanie – sprostać często wysokim oczekiwaniom domainera tak, by zmieścić się w budżecie wyznaczonym przez klienta.

6. Inwestorzy

W dużym stopniu napędzają wtórny rynek domen. Choć za największe sprzedaże odpowiadają klienci końcowi, to jednak domainerzy skupują mnóstwo wartościowych adresowych „nieużytków” z intencją ich późniejszego odsprzedania. Doświadczeni domainerzy znają wartość nazw i wiedzą, że warto dokonywać zakupów na rynku wtórnym, m.in. od swoich gorzej zorientowanych kolegów po fachu. Często zgłaszają się po domenę, płacąc za nią niewielką kwotę, by po kilku latach odsprzedać ją z dużym zyskiem. Oczywiście bywa i tak, że przeszacowują wartość danej nazwy – ale takie pomyłki są wpisane w ryzyko zawodowe.

7. Klienci zagraniczni

Firmy zagraniczne, niekoniecznie korporacje, działające na terenie Polski lub planujące ekspansję, to również jedna z lepszych grup klientów. Podmioty, które stać na poszerzenie zasięgu działalności, zazwyczaj dysponują grubszym portfelem niż rodzimi przedsiębiorcy i są skłonne płacić większe sumy za adresy www. Doskonałym przykładem transakcji z zagranicznym kontrahentem jest tegoroczna sprzedaż domeny Radio.pl niemieckiej internetowej platformie radiowej za niemal 600 tys. zł.

8. Agencje reklamowe

Reprezentują dużych klientów, często korporacyjnych. Potrzebują domen na kampanie reklamowe lub innego typu przedsięwzięcia (około)marketingowe. Problem w tym, że „reklamiarze” często nie doceniają wartości domen lub zwyczajnie nie są w stanie trafnie ocenić jakości adresu www i decydują się na kiepskie nazwy ze słabymi końcówkami. Jedynie w przypadku poważniejszych przedsięwzięć, za zgodą klienta, przeznaczają większe kwoty na zakup dobrych domen.

9. Hobbyści

To zdecydowanie najsłabsza grupa klientów pod względem „potencjału nabywczego”. Osoby decydujące się na zakup nazwy pod serwis prywatny lub hobbystyczny zwykle nie są skłonne płacić wysokich kwot. Najczęściej wolą szukać alternatywy dla – ich zdaniem – zbyt drogiej domeny, nawet jeśli musieliby zdecydować się na adres znacznie gorszego sortu.

10. Zapominalscy

To osoby lub firmy, które zapomniały przedłużyć nazwy. Nieodnowione spady często trafiają w ręce domainerów, którzy szukają dla nich nabywcy lub zgłaszają się do poprzedniego abonenta. To, czy transakcja dojdzie do skutku i oczekiwaniom finansowym domainera stanie się zadość, zależy oczywiście od konkretnej sytuacji, a przede wszystkim budżetu klienta, wartości domeny i wartości przedsięwzięcia, które dotychczas działało pod utraconym adresem.

Tagi: , , , , , , , ,

Tutaj możesz komentować