Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


IPO chce większej ochrony znaków towarowych

IPO chce większej ochrony znaków towarowych

Właściciele brandów naciskają na ICANN. Przewodniczący IPO (Stowarzyszenie Właścicieli Własności Intelektualnej) Richard Phillips wysłał oficjalne pismo do „Korporacji Internetowej” z żądaniem lepszej ochrony znaków towarowych przy wdrażaniu programu nowych domen.

Postulaty dotyczą przede wszystkim ograniczenia nadmiernych, zdaniem szefa IPO, praw rejestrów w zakresie rozporządzania domenami drugiego poziomu. Przedmiotem kontrowersji są nazwy, które zostały zgłoszone do Trademark Clearinghouse, czyli prowadzonej przez ICANN bazy znaków towarowych. Phillips domaga się, by operatorzy końcówek nie mogli rezerwować nazw zgłoszonych jako brandy według swojego uznania lub przynajmniej, by takie rezerwacje podlegały postępowaniu UDRP.

Brandy w niebezpieczeństwie

– Obawiamy się, że prawa przekazywane operatorom TLD na mocy umowy z ICANN mogą naruszać prawa posiadaczy zarejestrowanych znaków handlowych – stwierdza Phillips i wskazuje na fragmenty rozdziałów 3.2 i 3.3 umowy jako źrodło problemu. Jak wynika z pierwszego z nich, operatorzy rejestrów mogą aktywować do 100 nazw w danej TLD niezbędnych do obsługi promocji tej końcówki i wyłącznie od ich uznania zależy, czy którakolwiek z tych domen zostanie udostępniona do rejestracji przez inną osobę lub podmiot. Z kolei rozdział 3.3 stanowi, że operatorzy końcówek mogą wstrzymać rejestrację lub zachować wyłączność na rejestrację dowolnej liczby nazw na wszystkich poziomach w danej domenie. Równocześnie rejestr może przekazać taką zarezerwowaną, a jeszcze nieaktywowaną w systemie DNS nazwę wybranemu podmiotowi lub osobie fizycznej. Zdaniem Phillipsa, takie uprawnienie może prowadzić do nadużyć, na których ucierpią posiadacze chronionych znaków towarowych. Choćby w taki sposób, że rejestry udostępnią zarezerwowane nazwy firmom konkurencycjnym w stosunku do tych, które do tych domen mają prawo wynikające z prawa własności do znaku towarowego.

IPO postuluje

Stąd żądanie IPO, by ICANN rozszerzył zastosowanie kontroli Trademark Clearinghouse oraz procedury UDRP o rezerwacje nazw i ich transfery – na zasadzie analogicznej do tej, na jakiej te narzędzia prawne odnoszą się do zarejestrowanych domen drugiego poziomu. Phillips postuluje o wdrożenie następujących rozwiązań:
1. Jeśli rejestr chce zarezerwować, zastrzec lub przekazać innym podmiotom nazwę domeny, powinna ona zostać uprzednio sprawdzona w bazie znaków towarowych (TC). Jeśli okaże się, że dana nazwa znajduje się w bazie, rejestr powinien zostać o tym fakcie powiadomiony.
2. Jeśli mimo to rejestr zdecyduje się zarezerwować, zastrzec lub przekazać tę nazwę innym podmiotom, o tym fakcie powinien zostać powiadomiony właściciel odpowiadającego jej znaku towarowego.
3. Jeśli rejestr zdecyduje się zarezerwować, zastrzec lub przekazać innym podmiotom nazwę identyczną lub w sposób „łudzący” podobną do zastrzeżonego znaku towarowego, właściciel tego znaku powinien mieć możliwość skorzystania z procedury analogicznej do UDRP.
W swoich żądaniach IPO dopuszcza pewną modyfikację w stosunku do UDRP. Chodzi o sytuację, w której „domena najwyższego poziomu jest w sposób wyraźny powiązana ze słownikowym znaczeniem domeny drugiego poziomu”. Rejestr musiałby jasno wykazać takie powiązanie i w ten sposób mógłby „oczyścić się z podejrzeń” o naruszenie trademarku. Phillips nie precyzuje, na czym miałoby polegać takie powiązanie, ale można się domyślać, że chodzi o domain hacki, dla których stosowania nowe domeny oferują ogromny potencjał.

Chcą zawłaszczyć nazwy?

IPO jest stowarzyszeniem handlowym, które zrzesza ponad 200 firm z rozmaitych obszarów przemysłu i technologii oraz 12 tys. osób fizycznych, głównie prawników reprezentujących firmy bezpośrednio lub za pośrednictwem kancelarii. Lobbing na rzecz ścisłej ochrony trademarków w programie nowych domen nie jest niczym zaskakującym, zważywszy na wysoką aktywność zrzeszeń właścicieli praw autorskich w Stanach Zjednoczonych i swoistą „kulturę prawniczą” panującą w tym kraju. Budzi on jednak zrozumiałą irytację ze strony uczestników rynku, w tym inwestorów, a także wielu „zwykłych” internautów. Przedmiotem krytyki z ich strony jest dążenie do zawłaszczenia przez firmy pojęć, które potencjalnie – lub całkiem praktycznie – mogą mieć znacznie szersze zastosowanie niż oznaczanie konkretnego podmiotu gospodarczego.

Tagi: , , , ,

Tutaj możesz komentować