Google nie dopilnował domeny? Przypadkowy Argentyńczyk zarejestrował lokalny adres wyszukiwarki
Przypadkowy Argentyńczyk zarejestrował adres Google.com.ar. Koncern rzekomo nie dopilnował domeny, która wygasła i została przechwycona przez innego abonenta – ale tylko na krótką chwilę.
Kilka serwisów poinformowało o chwilowej utracie domeny przez Google. Chodzi o argentyński adres wyszukiwarki – Google.com.ar. Domena rzekomo wygasła 21 kwietnia i została zarejestrowana przez przypadkowego Argentyńczyka o nazwisku Nicolas Kuroña za 540 peso, co stanowi równowartość niespełna 6 dolarów.
Abonent oświadczył na swoim koncie twitterowym, że o dostępności adresu Google.com.ar informował jego status w NIC.ar, czyli rejestrze argentyńskiej końcówki krajowej. Jak stwierdził, domena była dostępna do rejestracji, więc nabył ją w legalny sposób. Zakup domeny Google.com.ar nie miał oczywiście wpływu na działanie strony Google.com.
Kłopoty z dostępnością witryny Google.com.ar trwały kilka godzin. Internauci podejrzewali problemy z serwerami, ale wówczas na Twitterze pojawił się wpis Kuroñy, który rozwiał wątpliwości. Google szybko odzyskał adres i wszystko wróciło do normy. Ani koncern, ani rejestr nie udzieliły komentarza w tej sprawie.
W praktyce przebieg wydarzeń mógł być nieco inny. Wyjaśnienie o wygaśnięciu domeny i jej przejęciu przez przypadkowego internautę jest mało prawdopodobne z dwóch powodów. Po pierwsze termin wygaśnięcia domeny Google.com.ar przypada na lipiec, nazwa nie mogła więc wygasnąć w kwietniu.
Po drugie po upływie okresu rozliczenia domena nie staje się automatycznie dostępna do rejestracji dla osób trzecich. Okresy wygasania uniemożliwiają przejęcie domeny – byłoby to zbyt łatwe dla cybersquatterów i zbyt ryzykowne dla abonentów. Cykl życia domeny .ar obejmuje 20-dniowy grace period, podczas którego abonent ma możliwość odnowienia nazwy. Domena jednak przestaje być dostępna dla internautów – podobnie jak działający pod nią serwis. Gdyby Google.com.ar weszła w okres wygasania i stała się niedostępna, problem zostałby zauważony przez internautów – a więc i Google – na długo przed tym, zanim ktokolwiek zyskałby możliwość rejestracji nazwy.
Źródło: MRDomain.com
W bazie whois widać jednak, że 21 kwietnia faktycznie została dokonana modyfikacja na domenie, co oznacza, że mogło dojść do tymczasowej zmiany abonenta. Bardziej prawdopodobną hipotezą od wygaśnięcia domeny i zaskakującej zbieżności czasowej związanej z weryfikacją adresu przez Kuroñę w momencie pozwalającym na jego szybką rejestrację jest zwyczajny błąd w rejestrze.
Prawdopodobnie w systemie NIC.ar adres był błędnie oznaczony jako dostępny do rejestracji. W efekcie przypadkowy internauta, który postanowił sprawdzić, czy da się zarejestrować domenę Google, miał taką możliwość.
Oczywiście domena Google jest chroniona jako zastrzeżony znak towarowy, a interesy giganta zabezpieczane są przez armię prawników, więc realna możliwość przejęcia adresu Google jest zerowa. Niemniej Kuroña może być zadowolony – zyskał pięć minut sławy w internecie.