Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Aplikacje nigdy realnie nie zagrażały domenom. I już im nie zagrożą

Aplikacje nigdy realnie nie zagrażały domenom. I już im nie zagrożą

Rewolucja mobilna miała być jednym z gwoździ do trumny rynku domen. Zagrożenie okazało się przesadzone, jeśli nie fikcyjne. Obecnie mówi się raczej o kryzysie na rynku aplikacji, podczas gdy domeny radzą sobie znakomicie.

W latach 90. adresy internetowe były główną „bramą” do internetu. W kolejnej dekadzie wzrosło znaczenie wyszukiwarek, które do pewnego stopnia ograniczyły znaczenie domen. Mimo to stawki płacone za nazwy na rynku wtórnym rosły w najlepsze. Rosła również liczba rejestracji i końcówek. Następne, bieżące dziesięciolecie przyniosło „rewolucję” społecznościową i mobilną, w której również upatrywano początku końca adresów www. Czas pokazał, że pozycja domen pozostaje niezagrożona – jest ich coraz więcej, a te najcenniejsze są jeszcze bardziej pożądane. Pojawiają się natomiast pogłoski o ograniczonych perspektywach rynku aplikacji.

Ciekawy wpis na ten temat opublikował na łamach Medium.com Lance Ng, przedsiębiorca i inwestor, który sześć lat temu rozważał wejście na rynek aplikacji. Już wtedy jednak zdał sobie sprawę, że aplikacje nie mają przed sobą świetlanej przyszłości. Przemawia za tym kilka argumentów.

Przede wszystkim ten związany z ograniczoną „wydolnością” smartfonów oraz popytem ze strony ich użytkowników. Liczba aplikacji zainstalowanych na smartfonie mieści się zwykle w przedziale 50–100. W praktyce regularnie korzystamy z mniej niż 30. Pozostałe są na dłuższą metę zbędne, wynikają raczej z kreacji potrzeb lub chwilowego kaprysu niż realnego zapotrzebowania użytkownika. Poza tym aplikacje zajmują pamięć i spowalniają działanie telefonu – dlatego instalujemy je w ograniczonej liczbie.

Aplikacji oferujących praktyczne funkcje jest na rynku od groma. Miejsce na kolejne, dedykowane na smartfony jest ograniczone. „Apka” nie może być jedynie źródłem informacji, które da się wyszukać przez Google lub stronę internetową, potrzebuje konkretnego przeznaczenia. W dodatku musi być obsługiwana, aktualizowana i dostosowywana do zmiennego środowiska systemów operacyjnych przez producenta, co oznacza dodatkową pracę i koszty. W wielu przypadkach aplikację może zastąpić przyjazna dla urządzeń mobilnych strona www.

Aplikacje, które pełnią określone, proste funkcje coraz częściej integrowane są z serwisami społecznościowymi i mobilnymi portfelami. Tego typu rozwiązania przeznaczone dla określonych ekosystemów zmniejszają zapotrzebowanie na tworzenie samodzielnego, niezależnego oprogramowania.

Prowadzi to do konsolidacji na rynku aplikacji. Wynika ona również z faktu, że stworzenie, przetestowanie i wprowadzenie na rynek nowej aplikacji w warunkach ostrej konkurencji jest niesamowicie trudne i kosztowne.

Do tego dochodzi upowszechnienie modelu SaaS, czyli software as a service. To model, który nie wymaga instalowania zbędnego oprogramowania na urządzeniu, ponieważ dostęp do niego można uzyskać za pośrednictwem przeglądarki internetowej.

Zdaniem Nga epoka „aplikacji na wszystko” dobiega końca. Tymczasem domen wciąż przybywa – i trudno sobie wyobrazić cyberprzestrzeń, w której adresy www staną się zbędne.

Tagi: , ,

Tutaj możesz komentować