Czasem słońce, czasem deszcz – domenowa prognoza na rok 2013
1. Więcej lansu
W końcu! Domeny doczekają się rozgłosu w mainstreamowych mediach. Nie za sprawą wielkich kampanii reklamowych ani astronomicznych sprzedaży (z drugiej strony: kto wie?), ale wskutek przeprowadzanej przez ICANN rewolucji w systemie DNS – dopuszczeniu do użytku kilkuset nowych końcówek adresowych. Choć w Polsce temat nowych rozszerzeń raczej nie przebije popularnością sagi o mamie Madzi, to jednak należy się spodziewać, że zagości on nie tylko w portalach internetowych, ale również trafi na fale radia i telewizji. W efekcie zagadnienie adresów www stanie się bliższe wielu osobom, którym obecnie jawi się ono jako zbyt abstrakcyjne. Być może jednak nie warto się przedwcześnie emocjonować, bo nie wiadomo, ile nowych końcówek wejdzie do użytku w tym roku, tym bardziej, że ICANN już zapowiedział opóźnienia…
2. Nowe inwestycje
Czy czeka nas nowa gorączka złota? Dotychczas inspiracją do inwestycji w adresy www były z rzadka przebijające się do mainstreamu informacje o wysokich transakcjach. Domenowego „bakcyla” łapało – głównie przelotnie – wielu internautów, ale domaining pozostał niszową dziedziną e-biznesu. Nowe domeny na pewien czas przykują uwagę mediów głównego nurtu, ponieważ ich wdrożenie będzie się wiązało z istotną zmianą w sposobie funkcjonowania Sieci. W efekcie można oczekiwać pojawienia się nowego pokolenia domainerów – pełnego nadziei na powtórzenie sukcesów swoich poprzedników. Napływ kapitału i wzrost zainteresowania adresami www powinien wzmocnić koniunkturę na tym rynku. 100 milionów dolarów zainwestowane w startup Donuts, registrara nowych domen, to dobry zwiastun dla branży.
3. Spory i protesty
Nowe domeny wywołują dużo kontrowersji natury prawnej i obyczajowej. We wrześniu minionego roku Komisja ds. Komunikacji i Technologii Informatycznych (CITC) z Arabii Saudyjskiej zgłosiła zastrzeżenia aż do 160 nowych rozszerzeń. Obiekcje wniósł również Iran – odnośnie 29 końcówek. Wśród nich były takie domeny, jak .gay, .sex, .wine, .bet, .poker, których przeznaczenie „koliduje” z muzułmańską moralnością. Głosy protestu dobiegają nie tylko ze świata arabskiego. Aż 800 skarg do ICANN złożyła amerykańska organizacja Morality In Media. Sporo uwag sformułował także rząd Australii. Oprócz spraw obyczajowych, przedmiotem niepokojów są m.in. kwestie związane z ochroną własności intelektualnej i bezpieczeństwem. Spory wokół domen (w tym postępowania UDRP) będą trwały jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy i mogą się zaostrzyć wraz ze zbliżającym się terminem dopuszczenia ich do „obiegu”. Z punktu widzenia branży to… dobrze. Kontrowersje przełożą się na PR, a w konsekwencji na wzrost zainteresowania domenami (nie tylko nowymi).
4. Elita bardziej elitarna
Część zainteresowanych obawia się, że wraz z nadejściem nowych domen spadnie wartość „starych” końcówek. My zaryzykujemy przeciwną prognozę: zarówno „peelka”, jak i .com staną się cenniejszym towarem. Obecnie to najbardziej rozchwytywane domeny w swoich kategoriach (odpowiednio: ccTLD i gTLD), m.in. ze względu na ich rozpoznawalność i zwięzłość. Gdy w Sieci zaroi się od nowych końcówek, wielu internautów poczuje się zagubionych. Dla nich „klasyczne” domeny – i firmy z nich korzystające – będą bardziej wiarygodne. A ponieważ w ujęciu proporcjonalnym takich adresów będzie mniej – przy niegasnącym popycie zyskają one na wartości. Można powiedzieć, że klasyczne końcówki utrwalą swoją pozycję jako elita domen. W dłuższej perspektywie na wartości stracą natomiast subdomeny i końcówki „drugoligowe”, w rodzaju .biz czy .info. Z prostego powodu – pojawi się wiele alternatywnych rozszerzeń, precyzyjniej określających przeznaczenie adresu.
5. Brandy będą trendy
Między domainerami i specjalistami SEO istnieje różnica zdań dotycząca wartości domen generycznych. Na ten spór nakładają się działania Google podkopujące pozycję niektórych nazw typu EMD (exact match domains). Nie ma jednak wątpliwości: w świecie domen dobre keywordy wciąż są górą – i to nie ulegnie zmianie w przewidywalnej przyszłości. Jednak na wartości będą zyskiwać brandy. Po pierwsze dlatego, że wartościowsze wyrazy kluczowe w dużej mierze zostały już zagospodarowane. Po drugie dlatego, że nazwa brandowa lepiej służy budowaniu unikalnego wizerunku. A przecież każdej firmie zależy na tym, by się wyróżnić – m.in. za pomocą atrakcyjnej nazwy. Ponadto w przypadku nowych domen rolę „generyków” częściowo przejmą końcówki.
6. Nowe buzzwordy
Domainerzy nieustannie rozglądają się za nowymi buzzwordami, które warto zawrzeć w nazwie adresu internetowego. A chwytliwych pojęć przybywa z roku na rok – choć niektóre ostatecznie okazują się niewypałami lub przedwczesną inwestycją (np. „3d”). W 2013 r. (i później) słowami pobudzającymi biznesową wyobraźnię, będą takie terminy, jak „cloud”, „smart”, „app” czy „social”. Inne „memy”, których popularność będzie gwałtownie rosła, to określenia „Big Data” i „internet rzeczy” – ale trudniej je przełożyć na język adresów internetowych. Można jednak spekulować, że w związku z tymi ostatnimi trendami będzie rósł problem bezpieczeństwa (nie tylko) danych – być może to podniesie „kurs” takich terminów jak „security” w różnych odmianach.
7. Nazwy bez kreski
Domainerom tego nie trzeba tłumaczyć – ale warto potwierdzić ich intuicje, choćby dla satysfakcji. Nazwy z dywizem – który w zamierzchłych czasach miał podobno poprawiać czytelność adresu – są kiepską inwestycją: finansową i wizerunkową. Przez długi czas przydawały się branży SEO (silniki wyszukiwarek zwykle ignorowały dywiz, więc nie stanowił on obciążenia), ale to się zmieniło. Właśnie ze względu na nadmierną eksploatację tego typu adresów przez pozycjonerów. Było kwestią czasu, aż algorytmy Google „zauważą”, że na domenach z dywizem częściej znajdują się strony z gorszą zawartością niż w adresach bez kreski. W efekcie nazwy z łącznikiem spadły w SERP-ach, ale… nie wszędzie. W Niemczech, gdzie adresy z kreskami cieszą się popularnością i znajdujące się na nich strony oferują wartościowy kontent, tej tendencji nie widać. To jednak wyjątek – ogólny trend jest czytelny. Można się zatem spodziewać, że coraz więcej domen z dywizem będzie wracało do puli ogólnej, ale chyba nie będzie się opłacało ich rejestrować.
8. Cięcia w portfoliach
Wielu domainerów ich nie uniknie. Cóż – kryzys… Ale warto spojrzeć na to z pozytywnej strony. Konieczność odchudzenia portfolio jest dobrą okazją do pozbycia się „toksycznych aktywów”. Duży portfel domenowy to duże obciążenie – nie tylko finansowe, ale również czasowe. Koszty przedłużeń domen .pl są wysokie – szczególnie gdy wybierze się niewłaściwego rejestratora Ponadto zarządzanie adresami wymaga czasu, a nie wszystkie z nich są warte zaangażowania. Dlatego część domainerów zredukuje swoje portfolia, oszczędności przeznaczy na przemyślane inwestycje na rynku wtórnym, a na najlepszych adresach będzie rozwijać serwisy.
9. Zmierzch parkingów
Parkingi już dawno przestały być atrakcyjną metodą zarabiania na adresach www. I choć można wskazać pewne ożywcze sygnały w tym segmencie branży, to jednak na renesans parkingów domenowych się nie zanosi. Tym bardziej, że Google zaostrza kurs wymierzony w „niepełnowartościowe” witryny, a mimo niektórych pomysłowych innowacji strony parkingowe nie staną się serwisami z prawdziwego zdarzenia. Również tzw. minisite’y, zarabiające na AdSense, nie wytrzymają natarcia giganta z Mountain View.
10. Nowe internety
Internet nie jest jednorodną całością, lecz składa się z mniej lub bardziej autonomicznych części. Przykładowo – Facebook to przestrzeń komunikacji wyodrębniona z otwartego internetu na poziomie wyszukiwarki. Kolejnym etapem ewolucji Sieci jest środowisko urządzeń mobilnych, za następnym zakrętem są urządzenia w rodzaju Google Glasses, a już na horyzoncie widać prawdziwą rewolucję: internet rzeczy. Sieciowe uniwersum rozrasta się i różnicuje w niewiarygodnym tempie. System DNS nie wydaje się być zagrożony, ale warto śledzić rozwój wydarzeń i zastanawiać się, jak adresy www będą współdziałały z „tworami” Sieci kolejnych generacji.
11. Domeny pod specjalnym nadzorem
Wielki biznes zaciska pętlę na szyi internautów. Trzeba liczyć się z tym, że ustawy i porozumienia międzynarodowe w rodzaju SOPA czy ACTA prędzej czy później wejdą w życie – jako podobna treść w „poprawionym” opakowaniu. Jeśli do tego dojdzie, oblicze internetu może się radykalnie zmienić. Już teraz amerykańskie władze zajmują domeny z końcówkami krajów, wydawałoby się, niepodlegających ich jurysdykcji. Wszystko pod pretekstem ścigania naruszeń praw autorskich. Po ewentualnym zaostrzeniu przepisów trzeba będzie zwiększyć środki ostrożności przy tworzeniu serwisów i pozycjonowaniu stron, gdyż nawet nieświadome wykorzystanie „niewłaściwych” treści – czy linków do takich treści – może nas kosztować domenę, jeśli nie ekstradycję.
Prognozował Zespół Atermarket.pl
Tagi: buzzword, Donuts, internet rzeczy, parking domen, UDRP