Jak inwestować w domeny, poświęcając na to godzinę dziennie?
W domainingu kluczową rolę odgrywa czas. Analizowanie ofert i poszukiwanie okazji może wciągnąć na długie godziny. Do tego dochodzi konieczność ciągłej edukacji. Jak zmieścić to wszystko w rozsądnych ramach czasowych?
Domaining, wbrew pozorom, jest zajęciem czasochłonnym. Wyobrażenie, że kluczem do sprzedażowego sukcesu jest rejestracja wolnej nazwy premium i cierpliwe oczekiwanie na ofertę, to pieśń odległej przeszłości. Obecnie skuteczne zarabianie na rynku domen wymaga nieustannej analizy danych sprzedażowych, poszukiwania okazji, rozpoznawania ciekawych nisz czy polowania na wygasające domeny. Konieczna jest również ciąła edukacja, np. związana z nabywaniem umiejętności obsługi narzędzi pomocnych w inwestycjach lub analizowania specyfiki danego rynku, powiązanego z domeną, która zyskuje na popularności (np. .ai czy .cc).
Chcesz oszczędzić czas? Określ swoje priorytety!
By sprostać tym wyzwaniom, trzeba przede wszystkim wygospodarować odpowiednie zasoby czasowe na „obsługę” inwestycji. Sprawa nie jest łatwa. Tym bardziej że dla wielu inwestorów domaining stanowi zajęcie uboczne lub jeden z kilku obszarów inwestycji. Dla domainerów działających w trybie „part-time” optymalizacja czasu pracy stanowi jeden z kluczowych warunków sukcesu. W wielu przypadkach oznacza ona konieczność z rezygnacji z niektórych działań – nawet kosztem możliwych zysków. Nie da się jednak mieć wszystkiego. Dlatego każdy domainer, szczególnie gdy pracuje w niepełnym wymiarze godzin, powinien określić swoje priorytety i w miarę ściśle się ich trzymać.
Masz godzinę dziennie na domaining. Jak ją wykorzystać?
Czego zatem nie może zabraknąć na codziennej liście zadań domainera? Nad tą kwestią pochylili się inwestorzy w dyskusji na forum NamePros.com. Inicjator wątku, posługujący się nickiem Futurewizard, sformułował problem w następujący sposób: „Masz godzinę dziennie na domaining. Czym się będziesz zajmował?”. Autor informuje, że zarządza ponad stoma domenami, pod którymi tworzy proste strony internetowe, i prosi o podpowiedzi, jak efektywnie zarządzać tego typu inwestycją.
Pierwszy rozmówca sugeruje, że główny nakład pracy powinien dotyczyć relacji z kontrahentami: analizy zainteresowanych i potencjalnych kontrahentów, a także udzielania odpowiedzi na zapytania z podaniem żądanej ceny. Warto też poświęcić czas na właściwe rozpoznanie i określenie wartości domen. Kolejny dyskutant doradza gruntowną analizę nisz i własnych zainteresowań w aspekcie ich potencjału inwestycyjnego. W następnych odpowiedziach pojawia się nacisk na edukację, która prędzej lub później przyniesie korzyści w formie lepszych inwestycji. Trudno się nie zgodzić z takim ujęciem sprawy. Nawet w ramach godziny dziennie da się zmieścić kilkanaście lub kilkadziesiąt minut na pogłębianie wiedzy o domenach.
Analiza to podstawa!
Rozmówca o pseudonimie blogspotter podpowiada trzy istotne czynności, które można (spróbować) zmieścić w godzinie przeznaczonej na domaining:
- analizę ofert wystawionych na aukcjach na różnych platformach,
- analizę najnowszych sprzedaży opublikowanych w NameBio,
- analizę wygasających nazw pod kątem ich wartości rynkowej, keywordów lub innych parametrów.
Kolejny użytkownik pisze, że poświęca ok. 30 minut dziennie na czynności związane z domainingiem. W tym czasie analizuje listy wygasających domen i licytuje nazwy, które uzna za wartościowe. Informuje też, że udaje mu się sprzedawać – w trybie pasywnym, bez aktywnego szukania klientów – kilka domen w ciągu roku. To całkiem niezły wynik przy niewielkim, 70-domenowym portfolio, jakim dysponuje.
Jak widać, pozycji do umieszczenia na godzinnej liście zadań domainera jest sporo. Każdej z nich trzeba przypisać odpowiedni priorytet. Jeśli macie doświadczenia w zakresie optymalizacji czasu pod kątem domainingu, podzielcie się nimi w komentarzach!
Tagi: czas, domaining, inwestycje, planowanie