Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Końcówka .green, ze względu na dużą społeczność która za nią stoi, ma spore szanse na powodzenie

Końcówka .green, ze względu na dużą społeczność która za nią stoi, ma spore szanse na powodzenie

Taką strategię działania wybrała Annalisa Roger, szefowa fundacji DotGreen Foundation i dyrektor zarządzająca DotGreen Community Inc. Nazwy organizacji nie pozostawiają wątpliwości, o jaką końcówkę chodzi. Łatwo też odgadnąć jej przeznaczenie, a zarazem potencjał marketinowy. Jak wiadomo, ruch „zielonych” na całym świecie ma się nieźle – zarówno dzięki liczebności i zaangażowaniu jego uczestników, jak i finansowaniu przez sektor korporacyjny i państwowy, a także przychylności mediów. I to właśnie za sprawą darczyńców, aktywności zielonych środowisk oraz wsparcia technicznego ze strony rejestratora Neustar Annalisie Roger udaje się sprawnie promować domenę .green w różnych częściach świata. Dobry wzór do naśladowania? Być może, ale z poprawką na fakt, że szefowa DotGreen swoje starania o domenę zaczęła w… 2007 r. – czyli kilka lat, zanim ICANN ogłosił nabór wniosków o przyznanie nowych rozszerzeń. Wizjonerstwo? Też, ale przede wszystkim geny.

Między technologią a ekologią

O końcówkę .green starają się cztery podmioty. Spośród nich fundacja DotGreen ma najlepsze przygotowanie merytoryczne z zakresu tematyki ekologicznej, z którą końcówka jest kojarzona, a także deklaruje wykorzystanie domeny do celów społecznych. Jednak to, komu .green przypadnie w udziale, będzie zależało od wyniku licytacji organizowanej przez ICANN. Chyba że organizacja zarządzająca internetem zmieni „zasady gry”…

Annalisa Roger to córka Petera de Blanca – inżyniera elektronika, wynalazcy i jednego z pionierów internetu, który w latach 90. „podłączał do internetu” Wyspy Dziewicze, a następnie zarządzał końcówką .vi, przypisaną do tego terytorium zależnego USA. De Blanc współpracował też z ICANN od momentu powstania tej instytucji i współtworzył jej politykę, szczególnie w zakresie funkcjonowania domen ccTLD. Doświadczenie i kontakty zawodowe ojca miały decydujący wpływ na działalność Annalisy, ale pomysł na zieloną domenę podobno faktycznie był „wizjonerskim” objawieniem. Jak wspomina na łamach „DNJournal”, koncepcja pojawiła się w jej głowie pod wpływem zdjęcia kobiety w eleganckim przyodzieniu pozującej w gąszczu zieleni. – Ujrzałam obraz zaawansowanej cywilizacji uwznioślonej na tronie Natury i dosłownie zakrzyknęłam, gdy w mojej głowie pojawił się pomysł na domenę .green – przekonuje. Córka de Blanca zaraziła swoją wizją szereg osób ze środowiska internetowego, w tym pracowników ICANN. Nie ukrywa przy tym, że spora ich część to znajomi jej i jej – wówczas już nieżyjącego – ojca. Jednak nie tylko właściwe kontakty odegrały rolę w rozkręceniu przedsięwzięcia, ale przede wszystkim pasja. A tej w środowisku „zielonych” nie brakuje. W projekt DotGreen są zaangażowani zarówno ekolodzy, jak i przedsiębiorcy, „aniołowie biznesu”, pracownicy akademiccy oraz inne osoby wspierające inicjatywę czynem i duchem.

Zrównoważony rozwój

Ideę końcówki .green Roger wpisała w samą nazwę, rozwijając ją jako „Global Response to Environmental and Economic Necessities” (w skrócie: GREEN), czyli globalna odpowiedź na konieczności środowiskowe i gospodarcze. To określenie doskonale oddaje ducha doktryny zrównoważonego rozwoju (sustainability), postulującej kontrolowane kształtowanie wzrostu gospodarczego z uwzględnieniem dbałości o przyrodę, wspieranej i wdrażanej przez rozmaite instytucje międzynarodowe, w tym ONZ. Stąd wydaje się, że przedsięwzięcie Annalisy Roger ma spore szanse powodzenia, ale sprawa nie jest przesądzona. Szkopuł w tym, że o prawa do zarządzania domeną .green konkurują w sumie cztery podmioty. W takiej sytuacji ICANN wyłania zwycięzcę na drodze licytacji. Roger, ze zrozumiałych względów, poddaje w wątpliwość ten tryb rozstrzygania konkursu. DotGreen na tle pozostałych wnioskodawców wyróżnia fakt, że fundacja stawia sobie za cel przede wszystkim misję społeczną i może się pochwalić profesjonalnym przygotowaniem w dziedzinie, z którą końcówka .green jednoznacznie się kojarzy. – Wnioskujemy wyłącznie o tę jedną końcówkę po to, by z jej pomocą wspierać ruch „zielonych” i działać na rzecz zrównoważonego rozwoju na całym świecie – przekonuje Roger. Jeśli ICANN uzna argumenty prezes DotGreen Foundation za przekonujące, to zapewne nie „w drodze wyjątku”, ale przez zmianę zasad przyznawania niektórych (?) końcówek w przypadku konkurencji. Podmioty z „misją” miałyby wówczas przewagę nad tymi, które planują wykorzystanie domeny do czysto komercyjnych celów.

Łukasz Ciesielka

Tagi: , , ,

Tutaj możesz komentować