Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Jaki odsetek raportowanych sprzedaży uważasz za wiarygodny?

Jaki odsetek raportowanych sprzedaży uważasz za wiarygodny?

Czy wszystkie doniesienia na temat sprzedaży adresów o wysokiej wartości są wiarygodne? To pytanie, które może nasuwać się wielu osobom w kontekście zawrotnych kwot odnotowywanych na wtórnym rynku domen. Odpowiedź na nie nie jest jednoznaczna.

Doniesienia o wysokich sprzedażach mogą budzić wątpliwości z rozmaitych powodów. Wiele osób zwyczajnie nie dowierza, że nazwy zmieniają właścicieli za kwoty rzędu milionów dolarów. Wynika to, mówiąc najprościej, z braku wiedzy na temat rynku domen. Adresy internetowe – w szczególności adresy premium – to aktywa o bardzo dużej wartości, znakomitym potencjale brandingowym i marketingowym, a ich wycena, idąca w setki tysięcy czy miliony dolarów, nie powinna budzić w nikim zdziwienia. W dodatku wiele transakcji o wysokiej wartości jest pośrednio udokumentowanych w raportach, jakie kontrahenci składają do instytucji finansowych, takich jak amerykańska SEC.

Zdarza się jednak, że pewne transakcje wywołują spory co do ich autentyczności. Wynika to z kilku faktów. Po pierwsze, część wysokich sprzedaży obejmuje nie tylko adres internetowy, ale również inne aktywa. W efekcie uwzględnienie w rankingach takiej transakcji jako sprzedaży czysto domenowej nie jest możliwe. Zdarza się, że taka informacja wychodzi na jaw jakiś czas po nagłośnieniu samej transakcji. Po drugie, doniesienia o niektórych sprzedażach są jedynie niepotwierdzonymi plotkami. Weryfikacja, czy faktycznie doszło do transakcji i jaką konkretnie kwotę zapłacono za nazwę, jest zwykle trudna. Poszlaką mogą być zmiany danych w bazie whois, jednak stanowią one jedynie „element układanki”. W końcu po trzecie – nagłośnienie fikcyjnej transakcji lub transakcji, która faktycznie miała miejsce, ale z podaniem fikcyjnej kwoty, może być opłacalne ze względów marketingowych. Tego typu działania są jednak pochopne.

Wysokie transakcje podlegają skrupulatnej weryfikacji. Jeśli specjaliści z branży wytropią ślady oszustwa – nie zawahają się upublicznić swoich podejrzeń. Czasem dochodzi do sytuacji pośrednich, które jednak trudno uznać za oszustwo. Chodzi o przypadki, w których kontrahenci umówili się na określoną kwotę, jednak została ona rozłożona na wiele rat, przeznaczonych do spłacenia w długiej perspektywie czasowej, lub część należności ma zostać spłacona w formie udziałów w przedsięwzięciu. Tak było w przypadku domeny LasVegas.com, sprzedanej rzekomo za 90 milionów dolarów i spłacanej w ratach rozłożonych na kilkadziesiąt lat – de facto deal ma więc formę dzierżawy. Największe wrażenie robią oczywiście transakcje, w których należność płacona jest gotówką „tu i teraz” – ale i takich nie brakuje. Ze względu na tego typu wątpliwości obserwatorzy rynku nie do końca dowierzają raportom sprzedażowym i pozostawiają sobie margines wątpliwości w tej materii. Jak duży? O tym informują wyniki ankiety, którą przeprowadził Raymond Hackney na łamach serwisu TheDomains.com.

Z sondażu wynika, że jedynie 9 proc. domainerów wierzy w autentyczność wszystkich doniesień sprzedażowych. Blisko połowa sądzi, że 75 proc. raportowanych sprzedaży to „autentyki”, co wydaje się rozsądnym, a nawet nieco zbyt „konserwatywnym” szacunkiem – odsetek prawdziwych doniesień jest najprawdopodobniej większy. Jedna trzecia respondentów daje wiarę raptem połowie danych. Jest też jeden procent absolutnych niedowiarków, którzy najwyraźniej wierzą w systemowe oszustwo lub domenowy „matriks” – zdaniem tej części respondentów żadne publikacje na temat sprzedaży nie są prawdziwe. Oto pełne wyniki ankiety.

Tagi: ,

Komentarz ( 1 )

Czym możesz się podzielić?