Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Na rynek trafią tysiące dwuliterówek z kodami krajowymi

Na rynek trafią tysiące dwuliterówek z kodami krajowymi

ICANN zezwolił rejestrom nowych domen na uwolnienie dwuliterowych nazw odpowiadających kodom krajowym. W przyszłym roku na rynek mogą trafić tysiące takich adresów.

W nowym roku na rynek mogą trafić tysiące adresów złożonych z dwuliterowych nazw stanowiących kody krajowe i nowych końcówek. Mogą i najprawdopodobniej trafią – bo zezwolił na to ICANN, a rejestry raczej nie przepuszczą takiej okazji do zarobku.

Z decyzji Korporacji Internetowej nie są zadowolone rządy. Ze zrozumiałych względów. Domeny z kodami krajowymi dają możliwość podszywania się pod oficjalne strony poszczególnych państw – a przynajmniej pozorowania oficjalnego charakteru danej witryny. Biorąc pod uwagę stopień edukacji wielu użytkowników internetu, o „połknięcie haczyka” nie będzie trudno. Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że wielu abonentów wykorzysta tego typu nazwy w sposób niezgodny z interesem jeśli nie społecznym, to z pewnością rządowym danego kraju. Łatwo sobie wyobrazić adresy z kodami państw takich, jak Iran, Chiny czy Arabia Saudyjska, pod którymi prowadzone są witryny z treściami „wywrotowymi”.

Co ciekawe, ICANN w reakcji na protesty rządów nie tylko nie wzmocnił zabezpieczeń, ale dodatkowo je osłabił. Pierwotnie rezolucja dotycząca uwolnienia dwuliterówek zawierała zapis o tym, że rejestry „muszą” zaoferować rządom możliwość wyłącznej rejestracji countrycode’owych nazw, zanim udostępnią je do rejestracji na wolnym rynku (coś w rodzaju skróconego okresu sunrise). W kolejnej wersji rezolucji termin „must” („muszą”) został zastąpiony czasownikiem „may” (mogą). Dodatkowo zapis został uzupełniony o wyraz „voluntary”, wskazujący na to, że ta oferta ma charakter dobrowolny. Innymi słowy rejestry mogą równie dobrze zignorować żądania rządów. Pewnym zabezpieczeniem interesu krajów mają być podpisane przez abonentów zobowiązania do niepodawania się za instytucje państwowe. Jednak w praktyce będą to jedno- lub kilkuzdaniowe zapisy w umowach, które zwolnią rejestry z odpowiedzialności za działania abonentów.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że niedawno sporo mówiło się o ryzyku podporządkowania ICANN wpływom rządów zagrażających demokratycznym standardom internetu. Jak na razie nic takiego nie ma miejsca. A przykład dwuliterówek, które trafią do rejestracji w przyszłym roku sugeruje raczej odwrotne zjawisko.

Tagi: , ,

Komentarze ( 6 )

Czym możesz się podzielić?