Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Ciekawy precedens w sporach domenowych

Ciekawy precedens w sporach domenowych

Calvin Klein przegrał postępowanie UDRP w sprawie domeny FuckCalvinKlein.com. Zwyciężyła racjonalna argumentacja abonenta i trzeźwa ocena arbitra. To pierwszy korzystny dla abonenta werdykt w podobnej sprawie.

FuckCalvinKlein.com to nazwa „wymarzona” na antywitrynę: prosty, emocjonalny przekaz wymierzony w konkretną markę. Jednocześnie jest to domena w kiepskim stylu: wulgarna i prostacka, potencjalnie szkodząca wizerunkowi brandu. Skierowanie sprawy do arbitrażu było więc naturalnym posunięciem firmy dbającej o public relations. Szczególnie że dotychczas podobnych przypadków, w których przedmiotem sporu był znak towarowy poprzedzony wyrazem „fuck” było 11 i w każdym z nich arbitrzy wydali orzeczenie korzystne dla strony oskarżającej. Tym razem było inaczej.

Z decyzją amerykańskiego Narodowego Forum Arbitrażu (NAF) i stanowiskiem stron można zapoznać się TUTAJ. Jak wynika z punktu 3., firma Calvin Klein utrzymuje, że „domena FuckCalvinKlein.com jest łudząco podobna do marki Calvin Klein”, ponieważ zawiera pełną nazwę tego brandu. W kolejnym punkcie pozywający stwierdza, że abonent nie ma żadnego prawa ani legalnego interesu w utrzymywaniu spornej domeny, która aktualnie znajduje się na parkingu domen. Dodatkowo firma oskarża pozwanego o wykorzystywanie adresu w złej wierze, w celu utrudnienia właścicielowi brandu prowadzenia interesów.

W odpowiedzi na ten zestaw zarzutów abonent błyskotliwie wytknął luki w rozumowaniu prawników Calvina Kleina. Przede wszystkim fakt, że nazwa „FuckCalvinKlein” nie jest „łudząco podobna” do znaku towarowego „Calvin Klein”. Z oczywistego powodu: zawiera wulgaryzm „fuck”, który czyni istotną różnicę. W praktyce bowiem żaden klient zainteresowany ofertą CK, będąc przy zdrowych zmysłach, nie mógłby sądzić, że najlepsza droga dotarcia do towarów tej marki prowadzi przez stronę FuckCalvinKlein.com. Ponadto pozwany wyjawia wprost, że sporny adres zarejestrował po to, by umożliwić pod nim stworzenia antywitryny. Planowane przez niego przedsięwzięcie obejmuje stworzenie całej sieci podobnych serwisów, za pośrednictwem których konsumenci mogliby zgłaszać skargi na działania poszczególnych marek. Abonent podkreśla także, że nie zarejestrował adresu w złej wierze, ponieważ nie zamierza uzyskiwać korzyści finansowej przez wykorzystanie spornej domeny, a jedynym jego zamiarem jest „zabezpieczenie jej jako potencjalnego forum wypowiedzi dla konsumentów w przyszłości”.

Wyroki pozbawiające abonentów domen na rzecz właścicieli trademarków często w sposób jaskrawy łamią regulamin procedury służącej do rozstrzygania sporów domenowych.

Rzeczowe uzasadnienie swojego stanowiska pozwany podlał porcją humoru, która najwyraźniej ujęła arbitra, ponieważ została uwzględniona w treści orzeczenia: „Byłoby niedorzecznością sądzić, że zatriumfuję w sądowej potyczce z kimś formatu Davida [radca prawny Calvina Kleina]. Gdybym miał obstawiać między świetnie wyszkolonym i uzdolnionym specjalistą w zakresie prawa własności intelektualnej, jakim jest David, i otyłym, łysym, półemerytowanym radnym dzielnicowym, posiadającym trójkę krnąbrnych dzieci, aportera, który odmawia aportowania, i wiecznie nabzdyczonego kota, który traktował nas jak lokajów przez ostatnie szesnaście lat, dokładnie wiem, na kogo bym postawił pieniądze. I nie byłbym to ja”.

Gdyby tak faktycznie zrobił – przegrałby. Podpisany pod werdyktem R. Glen Ayers przyznał bowiem rację „radnemu”, stwierdzając, że sporna domena nie jest łudząco podobna do marki Calvin Klein, ponieważ przekaz zawarty w wularyzmie „fuck”, będącym częścią adresu, jednoznacznie sugeruje brak związków z oskarżycielem. Ayers powołał się przy tym na podobne orzeczenie w sprawie domen LockheedMartinSucks.com i LockheedSucks.com. Mimo wyraźnej analogii konstrukcja adresu jest jednak inna i, jak ustalił Michael Berkens z The Domains, dotychczas sprawy o adresy Fuck[Nazwa].[TLD] w każdym przypadku kończyły się nakazem transferu domeny lub dobrowolnym jej przekazaniem przez abonenta stronie wnoszącej skargę.

Choć decyzja Ayersa stanowi swoisty wyjątek od reguły, to jednak właśnie ona jest zgodna z wytycznymi procedury UDRP, a nie poprzednie orzeczenia w analogicznych sprawach. Jak czytamy w uzasadnieniu werdyktu, zgodnie z paragrafem 4(a) regulaminu UDRP, oskarżyciel musi udowodnić trzy tezy, by uzyskać korzystną dla siebie opinię komisji. Przede wszystkim musi wykazać, że sporna domena jest łudząco podobna do znaku towarowego, do którego oskarżyciel posiada prawo. Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, pozostałe nie są brane pod uwagę – tak było w tym przypadku.

To zaskakujące, że tak jednoznaczna sytuacja interpretowana jest odmiennie przez różnych arbitrów. Szczególnie że – jak pokazuje doświadczenie – większość komisji UDRP tej jednoznaczności zdaje się nie dostrzegać lub ją ignorować. Wyroki pozbawiające abonentów domen na rzecz właścicieli trademarków, do których te domeny się odwołują, w sposób jaskrawy łamią regulamin procedury służącej do rozstrzygania sporów domenowych. Stanowią również zagrożenie dla wolności słowa, ponieważ uniemożliwiają zamanifestowanie krytycznej opinii wobec podmiotu uczestniczącego w życiu publicznym –instytucji bądź (zazwyczaj) firmy. Werdykt wydany przez komisję w osobie R. Glen Ayersa daje nadzieję, że przyszłe orzecznictwo będzie częściej skłaniać się ku interesom tych, których nie stać na drogie kancelarie prawnicze, ale którzy postępują w zgodzie z przepisami i na mocy prawa powinni triumfować przed sądem i komisją arbitrażową.

Tagi: , , , , , , ,

Komentarze ( 3 )

Czym możesz się podzielić?