Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Szokująca propozycja: „Opodatkujmy nieużywane domeny!”

Szokująca propozycja: „Opodatkujmy nieużywane domeny!”

Brzmi jak żart? Niestety, postulat jest całkiem poważny. Z propozycją opodatkowania domenowych „nieużytków” wystąpił Alex Tajirian, komentator opiniotwórczego serwisu CircleID, zajmującego się tematyką infrastruktury internetu.

Cybersquatting to zjawisko niemal tak stare jak rynek domen. W ostatnich latach jest jednak o nim coraz głośniej. Z jednej strony sprzyja mu migracja biznesu do internetu i promocja nowych marek w sieci, z drugiej – program nTLD i dostępność do rejestracji szerokiej gamy nowych końcówek. Cybersquatterzy rejestrują nazwy myląco podobne do znanych adresów www i wykorzystują je na szereg sposobów, niekoniecznie legalnych. Często są to zwykłe literówki,  umożliwiające przejęcie części ruchu na popularne strony, ale zesquatowane domeny wykorzystywane są również do rozsyłania złośliwego oprogramowania czy phishingu.

Duże firmy, dbające o swoje marki, coraz bardziej skarżą się na działalność cybersquatterów i brak mechanizmów zabezpieczających brandy. Wraz z inicjacją programu nowych domen pomyślano co prawda o narzędziach umożliwiających ochronę znaków towarowych, takich jak URS (przyspieszona wersja UDRP) czy TMCH (baza znaków towarowych), ale mają one charakter namiastkowy i nie rozwiązują problemu. Z tego stanu rzeczy korzystają nie tylko cybersquatterzy, ale również kancelarie prawne, które mają złote żniwa z powodu wysypu arbitraży domenowych.

Obecna sytuacja faktycznie wymaga lepszego uregulowania prawnego – ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Niestety o wyrugowanie cybersquattingu zabiegają przede wszystkim korporacje. Wydają one fortunę na działania wizerunkowe, w tym prawników ścigających przypadki naruszenia znaków towarowych. Koncernom radykalne rozwiązania z pewnością są na rękę, a arsenał środków finansowych i politycznych jakim dysponują, jest niepokojąco rozległy. Jedną z propozycji, która zapewne przypadnie do gustu dużym brandom, jest rozwiązanie zaproponowane przez Alexa Tajiriana.

Propozycja opodatkowania „nieużytków” domenowych uderza nie tylko w cybersquatterów, ale również domainerów, a także zwykłych internautów, którzy zarejestrowali kilka domen z myślą o postawieniu na nich serwisów w przyszłości.

Komentator CircleID.com zaczyna swój tekst od zdania: „Potrzebujemy podatku”. Już sam ten postulat zapala światełko alarmowe, a dalej niestety jest tylko gorzej. Tajirian jako bez mała głównych wrogów branży domenowej wskazuje cyber- i typosquatterów – i bezceremonialnie składa propozycję opodatkowania nie tylko nieużywanych, ale również zaparkowanych domen. Co więcej, autor twierdzi, że podatek wprowadzony na tego typu adresowe „nieużytki” radykalnie zmniejszy liczbę „spekulacji” domenowych. Na celownik bierze więc nie tylko cybersquatterów, ale również inwestorów domenowych!

Tajirian proponuje, by podatek na – w jego rozumieniu – nieużywane domeny został nałożony nie przez rząd, ale przez branżę. Jako element całościowej koncepcji jest to postulat w zasadzie oczywisty – propozycja, by adresy opodatkował fiskus spotkałaby się najpewniej z gremialnym sprzeciwem branży i skompromitowała jej autora. Wpływy z daniny miałyby zostać przeznaczone na rozwój społeczności internetowej – cel mglisty i potencjalnie dopuszczający nadużycia oraz „zasymilowanie” części dochodów przez biurokrację powołaną do ich dystrybucji. Inne korzyści, na jakie wskazuje Tajirian, to spadek cen za obsługę prawną spraw związanych z naruszeniem własności intelektualnej i zmniejszenie strat właścicieli własności intelektualnej. W obu przypadkach zyskują więc przede wszystkim duże korporacje i właściciele znanych marek.

Jednak Tajirian – intencjonalnie lub mimowolnie i „przy okazji” – występuje nie tylko w interesach wielkich koncernów, ale również… w swoim własnym. Świadczy o tym kuriozalna sugestia, by wysokość podatku dostosować do wartości rynkowej domen. Każdemu, kto ma choćby blade pojęcie o branży domen, pomysł ten musi wydać się absurdalny. Z prostego powodu – jak mówi „pierwsze prawo domainingu”, domena warta jest tyle, ile ktoś jest gotów za nią zapłacić. Jak więc wycenić jej wartość rynkową? No cóż, można skorzystać z oferty Alexa Tajiriana – jest on bowiem właścicielem firmy DomainMart, która świadczy usługi konsultingu domenowego, w tym wyceny adresów www.

Tajirian dla uzasadnienia swojego pomysłu powołuje się na obowiązujący w kilku krajach na świecie podatek od niewykorzystanej wartości ziemi. Analogia jest o tyle sugestywna, że domeny internetowe od lat są określane mianem „wirtualnych nieruchomości”. Choć cała koncepcja może wydawać się jedynie przypadkowym głosem pojedynczej osoby z branży, to jednak nie należy jej bagatelizować. Tajirian niewątpliwie znajdzie wielu wpływowych sojuszników dla swojej propozycji nie tylko w niektórych segmentach branży domen i e-biznesu, ale przede wszystkim w świecie organizacji ochrony własności intelektualnej, zrzeszających największe światowe korporacje. Z tego powodu nie byłoby od rzeczy przypuszczać, że autor CircleID.com może być jedynie „przekaźnikiem” idei, która została sformułowana przez wymienione podmioty.

Tagi: , , , , , , , ,

Komentarz ( 1 )

Czym możesz się podzielić?