Po co komu domeny? „Innowacje” Google stanowią zagrożenie dla adresów www
Krok po kroku Google przejmuje coraz większe obszary internetu. „Wyszukiwarka numer 1” zaczyna wyświetlać odpowiedzi bezpośrednio z poziomu SERP, co może wpłynąć negatywnie na znaczenie domen i stron internetowych.
Google nie ustaje w innowacjach, w założeniu mających na celu zwiększyć wygodę nawigacji po internecie. Drugim założeniem przyświecającym wprowadzonym zmianom jest zwiększenie roli Google – w nawigacji po internecie. Jednak tam, gdzie gigant z Mountain View zyskuje, ktoś inny musi stracić. Na przykład właściciele domen i serwisów internetowych. Tak jest w przypadku trendu, który rozpoczął się wiele lat temu i od tego czasu nabiera tempa. Chodzi o „podkradanie” przez koncern danych ze stron internetowych i prezentowanie ich jako własnych – w ramach odpowiedzi na zapytania do wyszukiwarki.
Mowa tu o sytuacjach, w których po wpisaniu słów kluczowych do paska wyszukiwania otrzymujemy „ekstrakt” odpowiedzi prezentowany przez usługę Google już z poziomu SERP, czyli strony z wynikami wyszukiwania. W podobnych przypadkach Google z pośrednika „awansuje” więc do roli dostawcy treści. To niebezpieczne zjawisko, które może zmarginalizować rolę witryn internetowych w serwowaniu informacji. Zagrożenie jest tym bardziej realne, że internauci coraz bardziej poszukują krótkich, zwartych, często powierzchownych treści i z powodzeniem zadowalają się „pigułką” informacyjną, która oszczędzi im wysiłku klikania w link i wyszukiwania bardziej szczegółowych danych na stronie wyświetlanej w SERP.
To zjawisko przejmowania treści zaczęło się jeszcze w poprzedniej dekadzie, gdy Google zaczął „ekstrahować” wpisy z internetowych katalogów i książek telefonicznych. Dane teleadresowe dotyczące osób i firm były prezentowane z pominięciem oryginalnego źródła, co sprawiło, że prowadzenie tego typu witryn przestało być opłacalne, ponieważ pozbawiało te strony ruchu. Z biegiem lat Google zwiększał ilość treści prezentowanych na poziomie SERP. Przykładem są np. wyimki z Wikipedii, mapy, dane teleadresowe lub linki do bardziej szczegółowych zapytań prezentowane w prawej części strony obok wyników z linkami do stron.
Jednak tendencja do pomijania witryn w udzielaniu odpowiedzi na zapytanie coraz bardziej się nasila. Ciekawy wpis na ten temat pojawił się na łamach serwisu StrategicRevenue.com. Z zawartych w nim screenshotów wynika, że Google zaczyna wyświetlać „własne” odpowiedzi na zapytania również powyżej listy stron internetowych. Rozwiązanie to na razie nie zostało wprowadzone na skalę globalną. Te same zapytania wpisane z obszaru Polski nie dają analogicznych rezultatów. Jednak istnieje spore ryzyko, że narzędzie zostanie upowszechnione i obejmie również wyniki w Google.pl.
Konsekwencje tych „ulepszeń” mogą być bardzo niekorzystne dla stron internetowych. Nie tylko dla SERP-owych „jedynek”, które staną się „dwójkami”, ale również dla pozostałych witryn z czołówki rankingu. W bardzo wielu przypadkach prezentowany przez Google ekstrakt informacyjny zaspokoi potrzeby internautów i zniechęci ich do odwiedzenia „właściwego” źródła danych. To przełoży się na mniejszy ruch w serwisach, a ten z kolei na niższe zyski z reklam dla właścicieli stron. W efekcie wzbogaci się Google, który będzie mógł sprzedać więcej reklam na stronie z odpowiedziami na zapytania, a budżety serwisów zwyczajnie się skurczą. Pewnie nie stanie się to od razu, ale z czasem te „cięcia” mogą być odczuwalne.
A tak wygląda próbka nowych możliwości Google:
Tagi: Google, pozycja w SERP, StrategicRevenue.com
Komentarze ( 7 )
Czym możesz się podzielić?