Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Problemy z transferami nowych domen

Problemy z transferami nowych domen

Transfer domeny to przeniesienie adresu www z jednego serwisu rejestracyjnego do innego. Normalnie taka czynność nie powinna sprawiać trudności, jednak w przypadku nowych domen sprawy mają się nieco inaczej.

Kevin Lisota z GeekWire podzielił się z czytelnikami wrażeniami na temat funkcjonalności nowego serwisu Google. Przy okazji testów pojawił się wątek nowych domen: Lisota odkrył, że transfer adresów w rozszerzeniach nTLD nie należy do łatwych przedsięwzięć – i to z kilku powodów.

Niekompatybilność ofert

Jednego z nich łatwo się domyślić. Chodzi o to, że nie wszystkie firmy obsługują te same rozszerzenia. Obecnie na rynku znajduje się ponad 430 nowych końcówek z 4 milionami adresów. Obsługuje je ponad 220 rejestratorów. Choć ich oferty w dużym stopniu się pokrywają, to jednak zazwyczaj nie zgadzają się w 100 proc. Często dochodzi więc do sytuacji, w której dany rejestrator oferuje kilka domen niedostępnych u swojego konkurenta. W efekcie abonent, który zamierza przenieść jeden lub kilka adresów z jednej firmy do drugiej, nie zawsze ma taką możliwość. Jeśli, przykładowo, chciałby przetransferować domenę Domena.link, a serwis docelowy nie posiada rozszerzenia .link w ofercie, abonent nie sfinalizuje „przeprowadzki” – w tym celu musi znaleźć serwis, który obsługuje końcówkę .link.

Zakaz transferu dla nazw premium

Druga przyczyna trudności jest mniej oczywista i dotyczy domen premium. Otóż nazwy uznane przez rejestr za szczególnie wartościowe mogą zostać „zablokowane” u danego rejestratora – w taki sposób, że ich wytransferowanie do innego serwisu będzie niemożliwe. Lisota próbował dokonać takiej operacji na adresie House.tips, jednak serwis Name.com nie dopuścił do przeniesienia domeny do Google Domains, informując abonenta, że nazwy premium nie podlegają transferowi. Taka praktyka wydaje się niepoważna tym bardziej, że jej kryteria są zazwyczaj niejasne dla abonentów. Klasyfikacja nazw jako premium ma charakter uznaniowy i każdy rejestr może wytypować własną listę „ekskluzywnych” domen. Tylko skąd abonent ma zawczasu wiedzieć, że rejestrując dany adres, zostanie „uziemiony” na koncie firmy, w której go zakupił?

Nie wiadomo, ile rejestrów i ilu rejestratorów stosuje podobne metody powstrzymywania klientów przed migracją. Jeśli takie działania są rozpowszechnione, oznacza to poważny mankament w systemie dystrybucji i obsługi nTLD. Szczególnie jeśli za nazwę premium rejestry i rejestratorzy uznają każdą nazwę generyczną – a przecież obecnie większość „poważnych” rejestracji (inwestycyjnych lub biznesowych, a nie np. spamowych) w nowych rozszerzeniach to adresy słownikowe. Jest bowiem zrozumiałe, że w pierwszej kolejności zajęte zostają najbardziej wartościowe domeny.

Niezgodność formatów

Kolejna przeszkoda w transferach domen wskazana przez Lisotę to niezgodność kodów autoryzacyjnych służących do przenoszenia adresów. Autor GeekWire twierdzi, że kod wygenerowany przez GoDaddy nie został zaakceptowany przez Google Domains ze względu na niezgodność formatów. W tym przypadku sprawa doczekała się jednak pomyślnego rozwiązania – dzięki sprawnej obsłudze serwisu Google. Lisota skorzystał z pomocy supportu, który podobno jest mocną stroną nowej usługi koncernu z Mountain View, i przy asyście konsultanta zdołał sfinalizować transfer adresu.

Pytanie tylko, czy podobne komplikacje techniczne nie są standardem przy transferach nowych TLD. I jak wybrnąć z sytuacji, kiedy chcemy przenieść portfolio w liczbie kilkudziesięciu czy kilkuset domen, ale stają nam na przeszkodzie wszystkie wymienione trudności. To tylko jedna z wielu kwestii, jakie będą musiały rozwiązać firmy dystrybuujące nTLD. Nowy towar na rynku domenowym stosunkowo wolno przebija się do odbiorców, a niedogodności podobne do wyżej opisanych dodatkowo spowalniają ten proces.

Tagi: , , , ,

Komentarze ( 3 )

Czym możesz się podzielić?