Szachowa zagrywka Google w Australii. Gigant próbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu
Groźba opuszczenia Australii przez Google może się jednak nie ziścić. Po ultimatum australijskiego rządu koncern zamierza pójść na drobne ustępstwa. Ale może na tym ugrać znacznie więcej, niż stracić.
Niedawno informowaliśmy o spięciu na linii australijski rząd – koncern Google. Władze Antypodów pracują nad ustawą News Media Bargaining Code, która ma zmusić giganta do dzielenia się zyskami z lokalnymi wydawcami. Chodzi o tantiemy płacone za treści wyświetlane na stronach z wynikami wyszukiwania, m.in. w tzw. snippetach.
Google zagroził, że w razie wejścia w życie przepisów, które zmuszą firmę do ponoszenia takich kosztów, wycofa swoją usługę Google Search z Australii. Rząd pozostał jednak nieugięty. Premier Scott Morrison oświadczył, że Australia „nie odpowiada na groźby” i sama stanowi prawo na swoim terytorium. Być może tak jasno wyrażone stanowisko zmitygowało amerykańskiego molocha, który postanowił wyjść z kontrpropozycją.
Google chce się dzielić, ale tylko w ramach Google News Showcase
Spółka oświadczyła, że podjęła rozmowy z wydawcami w sprawie możliwych płatności za australijskie newsy. Przysługiwałyby one jednak tylko firmom, które zgodziłyby się na uczestnictwo w programie Google News Showcase. Chodzi o inicjatywę ogłoszoną na początku października na blogu Google. Sundar Pichai, CEO Google i Alphabet, oświadczył, że gigant zamierza zainwestować miliard dolarów w partnerstwa z nowymi wydawcami. Google News Showcase (GNS) to „nowy produkt, który ma przynieść korzyść zarówno wydawcom, jak i czytelnikom”. Jego założeniem jest ekspozycja treści wysokiej jakości, poruszających istotne problemy.
Google News Showcase oferuje treści zza paywalla
Zdaniem dyrektora Google miałoby to „pomóc wydawcom w stworzeniu głębszej więzi z ich odbiorcami”. Google z kolei – o czym Pinchai już nie wspomina – zostałby postawiony w roli arbitra treści. System News Showcase ma formę paneli z podglądówkami: zdjęciami i zajawkami treści. W grudniu Google poinformował o aktualizacji programu, która objęła m.in. publikację niektórych treści objętych paywallem u źródła, czyli w serwisie wydawcy. Jak wynika z wpisu w ciągu dwóch miesięcy od uruchomienia GNS liczba publikacji z całego świata, których autorzy dołączyli do systemu, podwoiła się. Były wśród nich również treści z Australii.
Kompromis czy sposób na przejęcie czytelników?
Wygląda na to, że Google tworzy narzędzie, które tylko pozornie ma na celu pomóc wydawcom, a de facto ma skanalizować wartościowe treści i wciągnąć je w tryby mechanizmu GNS. W ten sposób gigant może przyciągnąć internautów do swojego medium, odciągając ich jednocześnie od mediów źródłowych. Na dłuższą metę wydaje się to układ dość niebezpieczny dla wydawców. Tym bardziej że Google kusi czytelników darmowymi treściami „wykupionymi” zza paywalla.
Wydawcy tracą przychody z reklam. Winią za to Google
Nie wiadomo jeszcze, jak zareaguje na tę propozycję australijski rząd. Tym bardziej że sytuacja na tamtejszym rynku reklamowym jest trudna. Od 2005 r. australijskie serwisy newsowe odnotowały 75-proc. spadek przychodów z reklam. Wiele z nich wini za to ucieczkę reklamodawców do Google czy Facebooka.
Google mimo gróźb nie wycofa się z Australii?
Zdaniem ekspertki ds. cyfrowego marketingu Ash Nallawalla cytowanej przez „Search Engine Journal” prawdopodobieństwo blokady wyszukiwarki Google na terenie Australii jest znikome. Zwraca ona uwagę, że gigant nie grozi zablokowaniem australijskich adresów IP, a nawet gdyby zawiesił wyszukiwarkę w rozszerzeniu .com.au, to jej wersja .com i tak serwuje całkiem adekwatne wyniki z uwzględnieniem lokalnych kryteriów.
Tagi: Australia, Google, Google News Showcase, Google Search, Sundar Pichai
Komentarz ( 1 )
Czym możesz się podzielić?