Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Słowacja sprzedała swoją domenę krajową za 26 milionów euro

Słowacja sprzedała swoją domenę krajową za 26 milionów euro

Słowacja sprzedała rejestr swojej końcówki krajowej brytyjskiej spółce CentralNic. Przy okazji wyszła na jaw sensacyjna historia z przeszłości domeny .sk.

To dość zaskakująca wiadomość. Sprzedaż ccTLD prywatnemu podmiotowi nie dziwi w przypadku wysepek Pacyfiku, które nie mogą liczyć na zbyt wielu krajowych abonentów. Jednak Słowacja to w końcu średniej wielkości europejski kraj, notujący w ostatnich latach niezły wzrost gospodarczy. Przekazywanie kontroli nad własną domeną krajową – fundamentem budowania wizerunku w sieci – zagranicznemu podmiotowi to kontrowersyjny i ryzykowny krok, który wywołał spore oburzenie wśród samych Słowaków. Tyle że historia słowackiej domeny jest wyjątkowo zagmatwana: nie tylko od wielu lat końcówka .sk znajduje się w rękach prywatnych, choć funkcjonuje pod nadzorem tamtejszego rządu, ale pod koniec ubiegłego wieku została… wykradziona.

Nietypowa transakcja

Zacznijmy jednak od samej transakcji. SK-NIC, rejestr domeny .sk, został sprzedany londyńskiej spółce CentralNic (CNIC) – najdłużej działającemu rejestrowi domen globalnych na świecie (od 1995 r., podobnie jak Verisign, operator .com i .net). Transakcja opiewa na kwotę ok. 26 milionów euro. Część płatna z góry wynosi 21,27 miliona euro. Dodatkowo nabywca zapłaci Słowacji do 4,85 miliona euro w zależności od tego, w jaki sposób końcówka .sk będzie radziła sobie w trzech kolejnych latach. Cena transakcji obejmuje nie tylko ccTLD, ale również wszystkie inne aktywa SK-NIC. Obecnie, z 360 tys. nazw w rejestrze i wysokim wskaźnikiem odnowień wynoszącym 77 proc., przychody SK-NIC wynoszą 4 miliony euro rocznie. Rejestr posiada także sieć 2,1 tys. aktywnych dystrybutorów domeny na Słowacji.

Przejęcie było planowane od dłuższego czasu i ma zostać sfinalizowane w pierwszej połowie września. Zakup został częściowo sfinansowany ze środków własnych rejestru, jednak większość kapitału – 18 milionów funtów – zapewniło kredytowanie ze strony Sillicon Valley Bank. Stroną sprzedającą jest spółka telekomunikacyjna SWAN, do której należy SK-NIC. Z kolei sama SWAN jest powiązana kapitałowo z Danubia Tel Netherlands B.V., należącą do zarejestrowanego w Bratysławie holdingu Danubia Tel Netherlands B.V. Jak widać, sytuacja własnościowa jest nieco zagmatwana, a sprawy w jej rozwikłaniu nie ułatwia fakt, że strona słowackiego rejestru nie posiada angielskiej wersji językowej. Również witryna SWAN nie oferuje zbyt wiele informacji na temat domeny .sk.

Transakcja wzbudziła spory sprzeciw na Słowacji. Pojawiła się nawet inicjatywa zmierzająca do jej zablokowania pod hasłem „Oddajmy domenę .sk społeczeństwu”. Jak wynika z informacji na stronie kampanii https://www.nasadomena.sk podpisało ją na razie niespełna 10 tys. osób. Niewiele, jednak wśród przeciwników „dealu” są ważni gracze słowackiego rynku internetowego. Zablokowania umowy domaga się trzynastu spośród piętnastu największych słowackich registrarów, którzy utrzymują 73 proc. nazw w rozszerzeniu .sk, a także siedemnaście spółek hostingowych ze Słowacji i Czech. Autorzy petycji domagają się przekazania władzy nad domeną .sk nowej niezależnej organizacji non-profit i zabezpieczenia końcówki przed zakusami prywatnych firm.

Jak ukraść końcówkę TLD?

Dotychczas kontrola Słowaków nad swoją domeną była dosyć powierzchowna. Końcówka powstała w 1993 r. po rozpadzie Czechosłowacji. Rząd Słowacji powierzył zarządzanie rozszerzeniem instytucji o nazwie SANET, administratorowi akademickiej sieci komputerowej. SANET jednak delegował odpowiedzialność do nieformalnej jednostki o nazwie EUnet Slovakia, z siedzibą na wydziale matematyki i fizyki bratysławskiego Uniwersytetu Komeńskiego. Okazało się jednak, że naukowy etos nie jest gwarantem uczciwości. Końcówka .sk szybko stała się przedmiotem intrygi. Już w 1995 r. zarząd rejestru zaczął „kombinować”, jak intratnie spieniężyć państwowe przedsięwzięcie. Plan udało się zrealizować cztery lata później w niewiarygodnie prosty sposób.

Osoby zarządzające .sk posiadały spółkę o nazwie Softwarehouse, s.r.o. (skrót s.r.o. to odpowiednik polskiego sp. z o.o.), którą przemianowały na EUnet Slovakia s.r.o. Nazwa ta, z wyjątkiem skrótu s.r.o., była identyczna z nazwą nieformalnej grupy zarządzającej domeną, która figurowała w rejestrze ICANN. Intryganci zgłosili więc wniosek do ICANN o drobną „korektę w nazwie” operatora. Poprosili o dodanie skrótu „s.r.o.” i usunięcie wpisu „Comenius University”. ICANN, niewchodząc w zawiłości słowackiego prawa i struktury administracji .sk, prośbę życzliwie spełnił. W efekcie rejestr stał się własnością prywatną grupy osób, którym zarząd nad nim powierzyło państwo. A grupa osób sprzedała go w sierpniu 1999 r. amerykańskiej spółce Euroweb International USA. Sprawę ospiuje Ondřej Caletka na łamach serwisu Medium.com.

I jak ją odzyskać?

Co ciekawe, do momentu przejęcia TLD przez amerykańską firmę adresy .sk były dostępne bezpłatnie dla osób posiadających słowackie obywatelstwo. Nowy właściciel oczywiście zmienił to udogodnienie i wprowadził opłaty za rejestrację i utrzymanie nazw. Rząd Słowacji dopiero w 2004 r. zareagował na zdarzenie i rozpoczął interwencję w ICANN. Korporacja Internetowa wyznaczyła negocjatora, bo, rzecz jasna, Euroweb nie zamierzał łatwo odpuścić. Ostatecznie rząd Słowacji zgodził się odkupić domenę, co zakończyło spór. Zarządzanie końcówką powierzono nowoutworzonemu rejestrowi SK-NIC. Szkopuł w tym, że jednostka ta nie była własnością państwową – należała do firmy telekomunikacyjnej SWAN, powiązanej kapitałowo ze spółką Danubia Tel. W dodatku funkcjonowania SK-NIC przez kolejne dwa lata nie sankcjonowała żadna umowa z rządem Słowacji. Dopiero w 2006 r. ministerstwo telekomunikacji podpisało kontrakt z SK-NIC. Na mocy dokumentu utworzono specjalny komitet nadzorczy, w skład którego weszło trzech przedstawicieli społeczności internetowej, dwóch przedstawicieli rządu i dwóch przedstawicieli SK-NIC. Dokument zawierał zapis, zgodnie z którym umowa może zostać zerwana wyłącznie za zgodą wszystkich członków komitetu.

I ponownie stracić

Nie jest jasne, czy członkowie komitetu musieli wydać zgodę na sprzedaż rejestru. A jeśli tak, to co ich do tego skłoniło. Wiadomo natomiast, że domena .sk od lat boryka się ze stagnacją. Przyczyniają się do niej m.in. restrykcyjne przepisy dotyczące rejestracji słowackich adresów. Obcokrajowcy, którzy chcą stać się abonentami nazwy z końcówką .sk muszą zarejestrować działalność gospodarczą na Słowacji albo korzystać z rejestracji by proxy. W dodatku SK-NIC nie wspiera technologii DNSSEC, nie udostępnia API i nie ma nawet strony w języku angielskim. Szwankuje też infrastruktura rejestru. W ostatnich latach doszło do kilku awarii, wskutek których domena .sk zniknęła z sieci. Być może sprzedaż rejestru rynkowemu gigantowi z doświadczeniem obróci się na korzyść dla domeny .sk – jednak pozbywanie się kontroli nad aktywem kluczowym dla rozwijania gospodarki cyfrowej i budowania wizerunku w internecie wydaje się decyzją co najmniej kontrowersyjną. W dodatku za wyjątkowo skromną kwotę jak na ccTLD.

Tagi: , , , , , , , , , ,

Komentarze ( 3 )

Czym możesz się podzielić?