Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Niejawność transakcji to jeden z głównych „hamulców” wtórnego rynku domen

Niejawność transakcji to jeden z głównych „hamulców” wtórnego rynku domen

Na polskim rynku domen brakuje spektakularnych sprzedaży. Spektakularnych, czyli takich, które nie tylko opiewają na wysokie stawki, ale również są udostępniane do wiadomości publicznej. To jeden z głównych czynników hamujących rozwój wtórnego rynku domen nad Wisłą.

Problem utajniania transakcji domenowych nie dotyczy jedynie rynku polskiego. Również na Zachodzie – w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych – ujawnione sprzedaże stanowią tylko nieznaczną część wszystkich transakcji. Jednak nad Wisłą sprawa ta jest bardziej odczuwalna ze względu na mniejszą skalę rynku domenowego: w Polsce dochodzi do znacznie mniejszej liczby transakcji niż w USA czy Niemczech, a zatem odpowiednio mniejszy jest odsetek sprzedaży ujawnionych. Można również odnieść wrażenie, że skłonność do poufności na naszym lokalnym rynku jest znacznie większa niż na Zachodzie.

Przyczyna tego stanu rzeczy jest dwojaka. Po pierwsze, w Polsce nie istnieje rozwinięte środowisko domainerów, którzy dbaliby o interesy branży. Inwestorzy domenowi zazwyczaj działają na własną rękę i rzadko angażują się w pracę nad osiąganiem wspólnych celów. Brakuje branżowych organizacji i wydarzeń: konferencji, imprez, spotkań. Ba! Nawet blogów i serwisów poświęconych domainingowi jest jak na lekarstwo. Po drugie – w związku z powyższym – w Polsce nie wykształcił się sposób myślenia, który można by nazwać „etosem domainera”. Świetnego przykładu tej postawy dostarczył w zeszłym roku Michael Castello, który uzależnił sprzedaż domeny Whisky.com od zgody kontrahenta na upublicznienie transakcji – i to mimo że ryzykował utratę ogromnej kwoty: ponad 3 milionów dolarów. Z początku nabywca naciskał na zachowanie anonimowości, jednak ostatecznie negocjacje ze sprzedającym przyniosły porozumienie w postaci trzymiesięcznego okresu „karencji” na ujawnienie sprzedaży. I w ten sposób w marcu zeszłego roku dowiedzieliśmy się, że 1 stycznia 2014 r. adres Whisky.com zmienił abonenta za 3,1 miliona dolarów.

W Polsce tak pryncypialne stanowisko inwestora domenowego jest nie do pomyślenia. A przecież ma ono racjonalne – i utylitarne – uzasadnienie. Po pierwsze, nagłośnienie transakcji to promocja samego domainera, który w ten sposób pracuje na swoją „osobistą markę”. Po drugie, to wsparcie dla branży i rynku wtórnego – klienci końcowi otrzymują jasną informację na temat faktycznej wartości adresów internetowych i są skłonni sięgnąć głębiej do portfela. Niestety nawet osoby z branży, które posiadają informacje na temat wysokich sprzedaży, nie mogą ujawnić ich publicznie – bez narażenia na szwank swojej reputacji – ze względu na brak zgody kontrahentów. Często tego typu wiedza przekazywana jest prywatnymi kanałami i staje się swojego rodzaju branżową plotką.

Niekiedy dochodzi do sytuacji kuriozalnych. W czerwcu na nasz adres mailowy spłynęła informacja na temat ciekawej transakcji pięciocyfrowej, do której doszło na rynku polskim. Co ciekawe, sprzedającym była osoba niezajmująca się zawodowo domainingiem, która weszła w posiadanie sprzedanego adresu z powodów innych niż inwestycyjne. Były abonent był skłonny podzielić się informacją o sprzedaży i ujawnił nam tożsamość nabywcy. Skontaktowaliśmy się zatem z agencją, która dokonała zakupu i otrzymaliśmy od osoby decyzyjnej obietnicę odpowiedzi na nasze pytania. Kolejnego dnia – niespodzianka. Członek zarządu „zawetował” zgodę i ostatecznie spotkaliśmy się z odmową zarówno ujawnienia tożsamości nabywcy, jak i udzielenia krótkiego wywiadu. Jak widać, nawet w jednej firmie istnieją rozbieżności co do tego, czy transakcja domenowa mogą zostać ujawniona. A sprzedaż była o tyle ciekawa, że za klientem stała duża amerykańska korporacja.

W Stanach Zjednoczonych, gdzie domaining jest silnie rozwinięty, współpraca środowiska domenowego jest bardzo wyraźna. Dotyczy to zarówno warstwy promocyjno-medialnej, jak i sprawności w pozyskiwaniu i wymianie informacji. Domainerzy starają się pozyskiwać źródła, np. z rynków lokalnych, takich jak Chiny, monitorują najciekawsze adresy i wychwytują aktualizacje w bazie whois, sprawnie nagłaśniają wysokie transakcje. W Polsce niestety brak takiego zaangażowania. Również firmy domenowe (z reguły i z nielicznymi wyjątkami) nie wykazują zapału do wspierania – finansowego czy organizacyjnego – inicjatyw branżowych, w rodzaju konferencji bądź rozwijania kanałów informacyjnych poświęconych tematyce adresów internetowych. Bez tego typu przedsięwzięć trudno budować świadomość na temat rynku domen i skutecznie nagłaśniać transakcje o wysokiej wartości, do których w Polsce dochodzi znacznie częściej, niż wynika to z oficjalnych rankingów.

Tagi: , , ,

Komentarze ( 5 )

Czym możesz się podzielić?