Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Dlaczego niektóre sprzedaże domen nie są ujawniane?

Dlaczego niektóre sprzedaże domen nie są ujawniane?

Publikowane sprzedaże domen stanowią jedynie nieznaczny procent faktycznej liczby transakcji. Dlaczego stronom zaangażowanym w sprzedaż adresów internetowych tak bardzo zależy na dyskrecji?

Tegoroczne wyniki światowego rynku domen nie dają powodów do narzekań. Tak dobrze nie było od kilku lat. Z sześcioma siedmiocyfrowymi transakcjami rok 2014 wypada lepiej niż trzy poprzednie i lata 2011–2012 łącznie. Na polskim rynku jest nieco mniej sensacyjnie. Z jednym wyjątkiem. W marcu za ponad 400 tys. zł abonenta właściciela zmieniła domena Radio.pl. Niestety nie wiadomo, jaką dokładnie kwotę zapłacił nabywca. Adres nie znalazł się na oficjalnych listach sprzedaży. Transakcja została ujawniona i opisana na podstawie „poszlak”, a nie formalnej deklaracji któregoś z kontrahentów.

Czy tego typu dyskrecja stanowi problem dla branży? Z punktu widzenia rozwoju rynku domen i interesu domainerów – zdecydowanie tak. Domaining jest specyficzną gałęzią e-biznesu, która (do pewnego stopnia ze względu na swój „abstrakcyjny” charakter) nigdy nie doczekała się odpowiedniej ekspozycji reklamowej czy piarowej. Paliwem dla wzrostu wtórnego rynku adresów internetowych są doniesienia o wysokich transakcjach. Niestety sprzedaże na rynku polskim rzadko są równie efektowne, jak te za Atlantykiem, m.in. dlatego promocja rynku wtórnego .pl nad Wisłą idzie bardziej opornie niż rynku .com za Oceanem. Ale transakcje opiewające na naprawdę imponujące kwoty trafiają do mediów i pobudzają zainteresowanie opinii publicznej. Niestety dzieje się to rzadko.

1 stycznia 2014 r. amerykański inwestor Michael Castello sprzedał domenę Whisky.com za 3,1 miliona dolarów. Transakcja została ujawniona dopiero w marcu ze względu na umowę NDA, zobowiązującą domainera do zachowania dyskrecji przez dwa miesiące. Fakt, że umowa NDA miała charakter krótkoterminowy był zasługą Castello, który wynegocjował zezwolenie nabywcy na ujawnienie sprzedaży. Kupujący wolał przemilczeć temat, bo nie chciał, by rozniosła się wieść o jego stanie majątkowym. Ponieważ jednak bardzo zależało mu na domenie, a Castello postawił twarde warunki, kontrahent zgodził się na kompromis. Zdecydowane rozegranie sprawy przez inwestora to fantastyczny przykład branżowej solidarności i perspektywicznego myślenia. Castello, nagłaśniając sprzedaż, uzyskał nie tylko efekt autopromocji, ale również zadziałał na korzyść rynku domen. Dzięki temu w mediach po raz kolejny rozeszła się wieść o tym, jak opłacalne są inwestycje w adresy www i jak dużo można zarobić w tym biznesie. Niestety wielu inwestorów, brokerów i nabywców wybiera dyskrecję. Dlaczego domeny „wolą ciszę”?

1. Życzenie klienta
Na zachowaniu transakcji w tajemnicy często zależy klientom. Powody ku temu są rozmaite. Często działa tu zwykła przezorność – w myśl zasady „na wszelki wypadek”. Szczególnie w Polsce, która jest krajem przeżartym biurokracją, firmy wolą nie afiszować się ze swoimi wydatkami, by nie zwrócić na siebie uwagi którejś z „pożytecznych” instytucji. Zakup drogiej domeny stanowi również informację dla konkurencji o wydatkach czy planowanych inwestycjach danej firmy. W takim przypadku brak dyskrecji może na różne sposoby zaszkodzić interesom nabywcy adresu.

2. Ochrona klienta
Również inwestorzy i brokerzy wolą czasem przemilcześ efektowną sprzedaż, by nie zdradzać, kto jest ich klientem. Z prostego powodu – nie chcą dać swoim konkurentom okazji do „przejęcia” kontrahenta.

3. Zacieranie śladów
Duże firmy w transakcjach domenowych często reprezentowane są przez brokerów. Takie pośrednictwo z reguły ułatwia negocjacje. Domainer, który wie, że ma do czynienia z międzynarodową korporacją, będzie skłonny podnieść poprzeczkę cenową dla negocjowanego adresu. Natomiast profesjonalny pośrednik, który nie ujawnia tożsamości swojego klienta, często będzie w stanie „dobić targu” za odpowiednio niższą stawkę.

4. Zaniżanie stawek
Tajność transakcji do pewnego stopnia może działać na korzyść inwestorów i brokerów. Z prostej przyczyny. Każda efektowna sprzedaż pobudza oczekiwania domainerów i wpływa na podniesienie stawek na rynku D2D. W czasach „posuchy” domainerzy są skłonni rozstać się z adresami za niższe stawki, na czym zyskują brokerzy oraz inwestorzy z grubszym portfelem, którzy sprzedają nazwy swoim klientom z dużym zyskiem.

5. Gra na dwa fronty
Zdarzają się sytuacje, w których broker negocjuje sprzedaż, podając obu stronom różne kwoty. Nabywca godzi się na wyższą stawkę niż ta, którą faktycznie otrzymuje sprzedający. Zarabia na tym pośrednik – pod warunkiem, że zdoła utrzymać transakcje w tajemnicy. Taka nieuczciwość jest jednak ryzykowna. Wpadka grozi bowiem utratą reputacji.

Mimo argumentów przemawiających za dyskrecją w transakcjach domenowych w niektórych przypadkach, nie ulega wątpliwości, że rynek jako całość może tylko skorzystać na ujawnianiu wysokich sprzedaży. Być może dzięki lepszemu ich nagłośnieniu udałoby się zmniejszyć dystans dzielący stawki osiągane w Polsce od tych płaconych za oceanem.

Tagi: , , ,

Komentarze ( 6 )

Czym możesz się podzielić?