Rejestr Tajlandii zaczął przyjmować wnioski o rejestrację nazw z końcówką .th. Koszt takiego zgłoszenia wynosi 313 dolarów. Po jego pozytywnym rozpatrzeniu za rejestrację trzeba zapłacić „dodatkowe” 3130 dolarów. Wnioski można składać do 30 czerwca.

Grono chętnych zapewne ograniczy się do korporacji i znanych brandów. Dla przeciętnego użytkownika internetu, szczególnie w Tajlandii, oferta jest zwyczajnie niedostępna. Rejestr THNIC, obsługujący końcówkę .th, żąda 10 tys. batów (313 dolarów) za samą możliwość złożenia wniosku o rejestrację nazwy – bez względu na to, czy zostanie on zaakceptowany.

Co więcej, procedura nie jest zautomatyzowana, a wnioski rozpatrywane będą w trybie „manualnym”. Jeśli pracownicy rejestru stwierdzą, że petent z jakiegoś powodu nie powinien otrzymać nazwy lub że sama nazwa jest niewłaściwa, pieniądze przepadają.

Nie przepadnie natomiast 100 tys. batów (3130 dolarów) – bo tyle abonent będzie musiał zapłacić za rejestrację nazwy, a następnie za jej przedłużenie, gdy zechce odnowić upragnioną domenę. Rejestr zastrzega, że pierwszeństwo w rejestracji nazw mają marki. Chętni mogą nadsyłać wnioski do 30 czerwca br. Werdykty mają zostać ogłoszone 8 lipca

Obecnie w Tajlandii adresy internetowe funkcjonują na trzecim poziomie – tak jak w Wielkiej Brytanii i wielu krajach Commonwealthu. Sam THNIC posługuje się adresem w domenie .co.uk. Jednak UK i „spółka” zliberalizowały swoją politykę w tym zakresie, oferując możliwość swobodnej rejestracji nazw na drugim poziomie, z priorytetem dla osób, które posiadają daną nazwę w rozszerzeniu dwupoziomowym, np. co.uk. Podejście zastosowane przez THNIC wydaje się nieco archaiczne i mocno ogranicza rozwój tamtejszej końcówki. Najwyraźniej rejestr liczy na „żniwa” z tytułu horrendalnie wysokich opłat abonamentowych.

Tagi: .th, Tajlandia, THNIC