Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Czy Google „przejął” internet? Już ponad połowa wyszukiwań nie generuje wejść na strony

Czy Google „przejął” internet? Już ponad połowa wyszukiwań nie generuje wejść na strony

Już ponad połowa wyszukiwań w Google nie przekłada się na kliknięcia w linki do stron internetowych. Gigant zagarnia dla siebie większą część ruchu pochodzącego ze swojej wyszukiwarki. Sprawą zainteresował się amerykański Kongres.

Obszerną analizę na ten temat zamieściła na swoim blogu firma SparkToro. Autor wpisu, Rand Fishkin, oparł swoje opracowanie na danych zebranych przez firmę Jumpshot, zajmującą się analizą ruchu w sieci. Okazuje się, że od czerwca tego roku odsetek zapytań w Google Search, które nie przekładają się na wejścia na strony nienależące do Google, przekroczył połowę. To prawdopodobnie efekt przekierowywania przez Google internautów do treści i adresów z własnego „ekosystemu”. No, może niezupełnie własnego – Google obficie serwuje użytkownikom tzw. snippety, czyli fragmenty treści zaczerpnięte ze źródeł wyświetlanych w SERP. Wielu internautom taka porcja informacji wystarcza do uzyskania satysfakcjonującej odpowiedzi na zadane pytanie. To oczywiście nie wszystko. Gigant podsuwa userom również własne serwisy, jak Google Maps, YouTube, Google News i całą masę innych. Ich obszerną, choć niepełną listę można znaleźć TUTAJ. Wejściem na serwisy Google kończy się ok. 6 proc. zapytań i 12 proc. kliknięć.

Oto, jak rozkładały się efekty zapytań do Google Search w drugim kwartale br. Infografika przygotowana przez SparkToro oparta jest na danych obejmujących ponad 140 milionach wyszukań na desktopach i urządzeniach mobilnych w Stanach Zjednoczonych. W przypadku blisko 50 proc. w ogóle nie dochodziło do kliknięć w linki. Niemal 6 proc. kliknięć prowadziło na strony należące do giganta, prawie 4 proc. to kliknięcia w linki reklamowe, a raptem 40 proc. to „organiczne” wejścia na strony nienależące do Google.

Można by argumentować, że skoro wyszukiwarka Google należy do Google, to Google ma prawo „wspierać” za jej pomocą własne przedsięwzięcia. Abstrahując jednak od tego, czy robi to w sposób uczciwy – np. w jakim stopniu dyskryminuje „alternatywnych” dostawców treści lub wykorzystuje ich kontent – kluczowy problem stanowi pozycja rynkowa giganta. Google to de facto monopolista na rynku wyszukiwania. Oto, jak wyglądają udziały w tym obszarze według infografiki przygotowanej przez SparkToro.

W dodatku Fishkin sugeruje, że Google ma jeszcze bardziej dominującą pozycję, niż wynika to z powyższej infografiki. Proporcje obejmują bowiem jedynie dane z wyszukiwarek internetowych i nie uwzględniają aplikacji mobilnych, z których ruchu Jumpshot nie mierzy. Trend zagarniania przez Google coraz większej części ruchu jest wyraźny. Ilustruje go poniższa infografika.

Ubywa „organicznych” kliknięć będących efektem wyszukiwania, przybywa wyszukiwań „bezklikowych” oraz kliknięć w reklamy. W kanale mobile jest jeszcze gorzej.

Sprawa jest na tyle niepokojąca, że zainteresował się nią amerykański Kongres. 23 lipca br. David N. Cicilline, przewodniczący kongresowej komisji ds. komunikacji, wystosował do Google pisemne żądanie odpowiedzi na kilka pytań. Miało ono charakter formularza z „pytaniami zamkniętymi”. Do wyboru były dwie opcje: „tak” lub „nie”. Adresat mógł rozszerzyć odpowiedź w dodatkowym komentarzu, niemniej dokument zobowiązywał go do zaznaczenia konkretnego „kwadracika”.

Pytania były boleśnie precyzyjne. Pierwsze z nich dotyczyło tego, czy Google wciąż chce, by użytkownik „wszedł do Google, szybko znalazł to, czego szuka i przeszedł z Google do pożądanego źródła tak szybko, jak do możliwe” – jak koncern opisuje swoją politykę „wyszukiwarkową”. Drugie jest jeszcze bardziej konkretne, ponieważ dotyczy liczb. Brzmi następująco: „Czy to prawda, że spośród całkowitej liczby zapytań do wyszukiwarki Google z urządzeń desktopowych i mobilnych mniej niż połowa skutkuje przejściami na strony nienależące do Google?”.

Jak można było przewidzieć, koncern nie udzielił jednoznacznych odpowiedzi. Ograł sprawę za pomocą omówienia, „tłumacząc” zainteresowanym, że snippety, o które w dużym stopniu rozbija się sprawa, przyczyniają się do promocji stron i „napędzania” im ruchu.

A co o tym wszystkim sądzą webmasterzy i SEO-wcy? Zapraszamy do dyskusji, bo temat jest z gatunku tych podnoszących ciśnienie.

Tagi: , , , , , ,

Komentarz ( 1 )

Czym możesz się podzielić?