Rynek domen

Biznes zaczyna się od domeny.


Były wiceprezes GoDaddy oszustem? Tak twierdzą domainerzy

Były wiceprezes GoDaddy oszustem? Tak twierdzą domainerzy

Adam Dicker, jedna z najbardziej znanych postaci branży domenowej, okazał się oszustem. I to seryjnym. Tak przynajmniej twierdzi wielu przedstawicieli domainingu.

Domainerzy to zwykle przyzwoici ludzie. Poniekąd trudno, żeby było inaczej. W środowisku inwestorów domenowych trzeba dbać o reputację. Tylko w ten sposób można pozyskać i utrzymać klientów. Jednak nie wszyscy dokładają starań, by zachować dobre imię. Takim przypadkiem okazał się Adam Dicker, właściciel DNForum.com, jednego z największych forów domenowych na świece, szef dwunastu firm z branży internetowej, a przede wszystkim były wiceprezes największej firmy rejestracyjnej na świecie GoDaddy – tę funkcję sprawował przez cztery lata.

Wpisy na temat Adama Dickera pojawiły się w różnych zakątkach domenowego internetu. Z początku niejednoznaczne, później – głównie krytyczne. Krytyka rosła wraz z przybywającymi świadkami i ofiarami nadużyć popełnionych przez Dickera. Wielu domainerów twierdzi, ze jego postępowanie ociera się o kodeks karny, a z pewnością należy je zaklasyfikować jako nieuczciwe.

Przypadek Dickera w syntetycznej notce opisał Konstantinos Zournas na łamach bloga OnlineDomain.com. Domainer twierdzi, że od pewnego czasu dobiegały go niepokojące informacje na temat byłego wiceprezesa GoDaddy, jednak nie były one dostatecznie przekonujące. Niebawem jednak dowodów na nieuczciwość Dickera zaczęło przybywać. „Spotkałem ludzi, którym Adam jest winny sumy w rodzaju 500 czy 750 dolarów, ale i takich, którym jest winien tysiące. Według moich zgrubnych szacunków Adam może być zadłużony na ponad milion dolarów” – pisze Zournas.

Czy zatem były wiceprezes GoDaddy jest zwykłym naciągaczem? A może wpadł w poważne tarapaty finansowe, skoro połasił się nawet na tak drobne kwoty, jak kilkaset dolarów?

Zournas twierdzi, że jego wątpliwości odnośnie Dickera rozwiały się – na niekorzyść tego ostatniego.  Jak pisze domainer, były wiceprezes GoDaddy najwyraźniej zgadzał się na rozmaite przedsięwzięcia i układy z każdym, na kogo trafił. Mimo że nie miał czasu ani środków, a w wielu przypadkach umiejętności, by wywiązać się z zadania. Chętnie jednak przyjmował zaliczki na rozmaite zlecenia, m.in. sesje pytań i odpowiedzi przez Skype, tworzenie witryn internetowych, consulting i wszystkie projekt związane z internetem oraz domenami. „Brał wszystko, co było do wzięcia” – twierdzi Zournas.

Domainer nie ma wątpliwości, że Dicker przyjmował zlecenia mimo że miał świadomość niemożliwości ich realizacji. Zournas ocenia to działanie jako graniczące z oszustwem i kwalifikujące się na sprawę – a właściwie szereg spraw – w sądzie.

Historia Dickera to przykry przypadek. To również ważne memento dla przedsiębiorców internetowych. Tym bardziej że naruszenie standardów etyki biznesowej może zostać łatwo wypunktowane w sieci – i nieprędko z niej zniknie. Zresztą wystarczy wpisać do wyszukiwarki Google nazwisko „Adam Dicker”, by się o tym przekonać.

Tagi: , , , ,

Komentarze ( 2 )

Czym możesz się podzielić?

  1. moim 9 lutego 2016 Odpowiedz

    czego się spodziewać po takim nazwisku? nie polecam wpisywać DICKer bo wyskoczy porno 😉

  2. Mariusz 13 grudnia 2016 Odpowiedz

    Nie znam człowieka, niech będzie kim chce.