Belgijski kurort walczy z Donuts o domenę
Trwa spór o końcówkę .spa. O prawo do zarządzania tą domeną ubiega się firma Donuts, jednak jej starania blokuje belgijski rząd. Chodzi oczywiście o pieniądze.
Termin „spa” w domenie .spa odnosi się nie tylko do ośrodka odnowy biologicznej, ale również Spa – belgijskiego miasta, a zarazem uzdrowiska znanego z gorących źródeł o właściwościach lecznicych, którego sława sięga XIV w. I to właśnie od nazwy tej miejscowości pochodzi określenie „spa”, które „przywędrowało” do naszego słownika z języka angielskiego – gdzie przyjęło się jako nazwa ogólna dla wszelkiego typu uzdrowisk korzystających z lecznictwa wodnego.
Jest zatem zrozumiałe, że Belgowie nie zamierzają przepuścić takiej okazji do zdobycia cennej TLD – lub przynajmniej udziałów w zyskach z rejestracji nazw w tym rozszerzeniu. A konkretnie: władze Spa domagają się 25 proc. dochodów ze spornej końcówki na rzecz społeczności tego miasta. Kilka dni temu ICANN opublikował list nadesłany przez władze kurortu, z którego wynika, że żądania miejskiej administracji dotyczą również uczestnictwa w procesie zarządzania tą TLD. Problem w tym, że Spa – niewielka miejscowość o społeczności liczącej 10 tys. mieszkańców – nie jest stolicą kraju, regionu ani prowincji. W tej sytuacji domena odpowiadająca jej nazwie nie może zostać objęta statusem chronionej nazwy geograficznej – tak wynika z regulacji przyjętych przez ICANN dla programu nowych domen.
Belgijskie władze oczywiście nie chcą zgodzić się na taką interpretację przepisów i zamierzają walczyć o możliwość współzarządzania rozszerzeniem. Po swojej stronie mają konkurenta Donuts w staraniach o prawa do końcówki .spa – Asia Spa and Wellness Promotion Council. Jak wynika z listu nadesłanego do ICANN przez prawnika Spa, Phillippe’a Laurenta, ASWPC podpisał już w tej sprawie porozumienie z władzami miasta (Memorandum of Understanding, MoU). Azjatycka korporacja deklaruje w dokumencie, że obroty generowane przez domenę .spa będą w pierwszym rzędzie pokrywały koszty poniesione przez władze miasta w związku z ich uczestnictwem w procesie zarządzania rejestrem.
„Targi” o końcówkę .spa przypominają zabawę w kotka i myszkę. Członkowie GAC przeciągają puste dyskusje, by problem „rozwiązał się” zakulisowo.
Zupełnie inne stanowisko w sprawie żądań Spa zajmuje Donuts. Rejestr odrzucił możliwość podpisania umowy MoU, argumentując, że byłoby to sprzeczne z wytycznymi Applicant Guidebook – „podręcznika kandydata” regulującego zasady ubiegania się o obsługę nowych TLD – i ustanowiło szkodliwy precedens.
Za władzami miasta murem stoi belgijski rząd. Jego przedstawiciel zasiadający w komitecie GAC postarał się, by organ doradczy ICANN wciągnął spór o końcówkę .spa na listę spraw wymagających „dalszej analizy”. Kwestia została odnotowana w trzech oficjalnych komunikatach GAC, w których komitet publikuje wnioski z posiedzeń swoich członków organizowanych w różnych częściach świata, stąd nazwy „Durban Communique”, „Buenos Aires Communique” itp.
„Targi” o końcówkę przypominają trochę zabawę w kotka i myszkę. Ponowne obwieszczenia GAC sprowadzająsię właściwie do przeciągania sprawy w nadziei, że władze Spa jakoś się „dogadają” z Donuts – rejestr jednak pozostaje nieustępliwy. I chyba słusznie bo jeśli standardy mają funkcjonować w ten sposób, że przy odpowiednich chodach i zakulisowych działaniach można je nagiąć, to po co je w ogóle stosować? Szkoda kalorii na przepychanki, no i paliwa do samolotów latających od Durbanu do Buenos Aires przez Pekin, by członkowie GAC mogli porozprawiać o tym, że należy więcej porozprawiać, by ktoś za nich coś załatwił.
No, ale tak właśnie działa biurokracja.
Tagi: .spa, ASWPC, Belgia, Donuts, GAC, ICANN, MoU